|
|
|

Kraków, Józefa 18
tel. 603 223 008
|
własciciel
Olimpia Maciejewska
wt-pt 11 - 17 sb 11 - 14
|
|
|
|
ARCHIWUM GALERII |
bieżąca
wystawa |
Wątki patriotyczne w twórczości członka neoawangardowej grupy artystycznej Łódź Kaliska Adama Rzepeckiego
04.06 - 22.07.2010
fotoreportarż z wernisażu (fot B.P.)
Jolanta Ciesielska
Adama Rzepeckiego rozprawki z historią
Adam Rzepecki związany jest z działającą już ponad 30 lat grupą artystyczną Łódź Kaliska, której był współzałożycielem i z którą we wczesnych latach 80tych tworzył zjawisko zwane "Kulturą Zrzuty". Jest artystą multimedialnym, a jego ulubionym formami wypowiedzi jest film, video, fotografia i performance. Niekiedy tworzy także instalacje multimedialne, ale te nie są na tyle atrakcyjne, żeby o nich wspominać. Cechą odróżniającą go od reszty członków grupy Łódź Kaliska jest nie tylko fakt, że jest w tej grupie jedynym krakowianinem, ale też że jest bardzo przystojny (czego mu bardzo zawsze zazdrościli koledzy). Bardzo wcześnie (już na plenerach osieckich w 1981 roku) zaczął zastanawiać się nad problemem, co to znaczy być artystą w Polsce. Kiedy doszedł do przekonania, że jest to zawód, jak każdy inny, wykonał akcję "O ośmiogodzinny dzień pracy", podczas której stał przez obligatoryjne osiem godzin na łące trzymając w rękach cegły i demonstrując dosłowne zastosowanie absurdalnego wyobrażenia definicji pracy w odniesieniu do twórczości artystycznej. Przekorna natura i wrodzona inteligencja kazały mu także sformułować slogan określający na wiele lat niepewną i dość problematycznie odczytywaną aktywność Łodzi Kaliskiej: "Od dzisiaj udaję artystę.9.9.81.rzepecki" i umieścić go jako wielki napis ścienny na budynku, gdzie stacjonowała ówczesna śmietanka radykalnej awangardy. Modyfikacją tego stwierdzenia, było podkreślenie postawy pełnej dystansu zarówno do świata sztuki jak i społeczeństwa, w nie pozbawionym dumy z obranego kierunku zdaniu "Wciąż, konsekwentnie udaję artystę" (wystawa "Falochron", Łódź X 1981). W 1983 na Strychu pojawił się z kolei wielki szyld z napisem "Wciąż bezkarnie poruszam się po obszarze sztuki" oraz wykonany w mieszkaniu grupowego kolegi Marka Janiaka napis brzmiący jak najszczersze wyznanie: "U ciebie nie muszę udawać artysty". Rzepecki jest autorem jeszcze wielu charakterystycznych i najczęściej powtarzanych sloganów-haseł Łodzi Kaliskiej jak choćby ten "Tylko krasnoludki robią sztukę bez zbędnego wysiłku" czy "Artyście trzeba wierzyć na słowo". A propos "słowo". Był 13 grudnia 1981 roku. Nikt nie zapomni, kto wówczas tylko miał telewizor słów generała, który z ponura powagą ogłosił narodowi polskiemu wprowadzenie dla naszego wspólnego dobra stanu wojennego w Polsce. Zaczęły się wszelkie ograniczenia, ogólna psychoza związana z podsłuchami, donosami, aresztowaniami działaczy politycznych i presją zawiązywania nieformalnych grup oporu, bogoojczyźniane śpiewy, zduszane w zarodku protesty społeczne. Rzepecki także we właściwy sobie sposób chciał zamanifestować obronę swojej autonomii i wolnomyślicielskiej postawy. Korzystając z właściwego surrealistom poczucia humoru przechadzał się po ulicach Krakowa z zatkniętym za pasek spodni lisim ogonkiem. Artysta uważał, że wolność można i należy manifestować w oryginalniejszy sposób niż poprzez wykrzykiwanie tłumne haseł "Precz z komuną" czy "Śmierć generałom". W tym właśnie czasie powstają prace z cyklu "Sztuka na zamówienie społeczne", takie jak "Kącik patriotyczny" czy "Kapliczka z Wałęsą", w której artysta usiłował zawrzeć wszystko to, co było duchem niezależnym tamtych czasów. A zatem obok umieszczonego centralnie wizerunku przywódcy "Solidarności", umieścił zdjęcie papieża Jana Pawła, znaczki NSZZ "Solidarność", kotwice Polski walczącej, cytaty z murów jak ten "Wrona skona" i PZPR gdzie zamiast litery "Z" narysowana była swastyka. Wszystko to okolone barwnymi bibułkowymi kwiatami z "Cepelii' tworzyło patriotyczny kicz sztuki narodowej, w którym sacrum swobodnie mieszało się z profanum, a wzniosłość z pospolitością. Stosunek do zrywu narodowego i odżywającego na podwórkach i w piwnicach kościelnych krucht ducha "Polski walczącej" spuentował artysta z należytą dla niego niepowagą i ironią w fotograficznym projekcie "Pomnika ku czci zamieszek ulicznych", do którego wynajął kolegów ze "Strychu" oraz psa "Regana", niezapomnianego towarzysza zabaw i niejednej imprezy "Strychowej". Jest on obok "Pomnika Ojca Polaka" (1981) jednym z pierwszych działań dokamerowych grupy Łódź Kaliska, wyznacznikiem stylu, który grupa rozwinęła w późnych latach 80tych i z którego słynie do dziś. "Najważniejsza jest wolność artystyczna, ważniejsza nawet niż polityczna" stwierdza po latach w wywiadzie udzielonym Karolinie Żabie Adam Rzepecki.
Z początkiem lat 80tych powstało aktywne miejsce manifestacji sztuki alternatywnej - galeria "Strych" w Łodzi, miejsce gdzie grupa Łódź Kaliska i jej przyjaciele działali nieprzerwanie przez blisko 10 lat i gdzie odbyło się mnóstwo spotkań i wystąpień realizowanych w ramach tzw. "Kultury Zrzuty". W 2 roku zaczęto także wydawać kultowe, ręcznie składane i wykonywane pismo "Kultury Zrzuty" pod nazwą "Tango", przypominające składany z wielu pojedynczych prac zeszyt A4. Pierwszą jego okładkę zdobiła praca Adama Rzepeckiego "MBC z wąsami". Praca ta polegająca na powtórce gestu Marcela Duchampa, który jak pamiętamy w pracy "L.H.OOQ" dorysował wąsy Monie Lisie, tym razem uczynionym na świętym i kultowym wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej. Ta niepozorna, posiadająca wielkość małego "świętego" obrazka praca była jawną prowokacją wobec środowisk niezależnych skupionych wokół Kościoła, a ponadto stanowiła jawną deklarację myślenia ateistycznego i wrażała anarchistyczny bunt artysty wobec wszelkiej cenzury, również tej uprawianej przez Kościół. Swoje "pięć minut" dziełko to miało podczas słynnej obrazoburczej wystawy "Irreligia" w 2002 roku w Brukseli, gdzie obok prac Doroty Nieznalskiej, Grzegorza Klamana, Roberta Rumasa czy Marka Sobczyka stała się powodem zaciekłych ataków zwolenników ojca Rydzyka z żądaniami ukarania winnych i zamknięcia całej wystawy włącznie.
Performance i akcje uliczne szybko stały się domeną grupy począwszy od akcji "Siedem dni na stworzenie świata" (toczącej się przez kilka dni na ulicach Krakowa), poprzez "Urodziny w Łaźni Miejskiej" (Warszawa 1983) czy "Pozdrawiamy urzędników sztuki" (ponownie Kraków 1985, rynek i galeria "Pod Jaszczurami", w której w tym czasie pracował Rzepecki). Około roku 1986 pojawia się nowe dość istotne dookreślenie postawy artystycznej Adama Rzepeckiego. Coraz częściej też występuje jako performer. Sumiasty wąs, sukmana krakowska albo biało czerwony dres z orłem na plecach to akcenty związane z odpowiedzią na problem rozchwianej polskiej tożsamości narodowej, dylematami związanymi z decyzją pozostania w Polsce czy wyjechania na emigrację. Podczas wystawy dedykowanej Kulturze Zrzuty w BWA w Koninie wykonuje performance pod znaczącym tytułem "Przede wszystkim jestem artystą polskim", demonstrując różne wariacje użycia barw narodowych, począwszy od określenia cech tzw. polskiego stroju narodowego (wraz z bielizną i skarpetkami w kolorach biało-czerwonych) poprzez użycie godła i flagi narodowej. Zapytany o tę manifestację polskości artysta wyjaśnił, że był to jego protest wobec zawłaszczania flagi narodowej przez skompromitowany i bojkotowany system komunistyczny. W czasie PRL-u flagi używano najczęściej przy okazji organizowanych przez władze partyjne świąt wzmacniających ich autorytet i ideologię socjalizmu takich jak 1 maja (Święto Pracy), 22 lipca (zawiązanie w 1944 roku w Lublinie pierwszego rządu komunistycznego), 7 listopada (Święto Rewolucji Październikowej) etc. Zupełnie inna grupa Polaków wywieszała flagę Polski na 3 maja (Święto Konstytucji 3 Maja) czy 11 listopada (Święto Niepodległości związane z powstaniem II Rzeczpospolitej). "Patriotyzm w wydaniu polskim jest cnotą ziejącą nienawiścią" stwierdza Rzepecki. I dodaje po chwili "Przejawem patriotyzmu może być także używanie w sztuce nalepek z "Pasztetu mazowieckiego" czy "Paprykarza szczecińskiego", zamiast osławionej puszki "Campbella". |
wydarzenia |
Publikum
Ann Guillaume et Leylagoor, Joaquim Valente, The Plug,
Goran Popovic, Florence Lucas, Yann + Benjamin Rondeau,
Toby Amies, Emilie Salquebre, Rebecca Fanuele,
Sébastien Cuvelier, Aleksander Bochenek, Nina Pagalies,
Yannick Baraquin, Thierry Waltzing, Marc Wilwert, Sven Becker,
Eric Tabuchi, Noëlle Grosso, Christophe Pfeiffer
od 9 kwietnia 2010
fotoreportarż z wernisażu |
Grzegorz Zygier
Twoone Sea
29.12.2009 - 21.01.2010
fotoreportarż z wernisażu
Ostatnie prace Grzegorza Zygiera są w dużym stopniu nową koncepcją malarstwa, ale malarstwa nie graficznego, jak czynił to Bronisław Schlabs, lecz wykazującego zależności od tradycji action painting i tradycji abstrakcjonizmu lat 30., w którym tacy artyści, jak Pablo Picasso czy Władysław Strzemiński (np. unizm) zajmowali się i analizowali istotę tła oraz figury, poszukując nowego rodzaju iluzjonizmu wynikającego z istoty medium, nie zaś z operowania perspektywą matematyczną.
Z rzadko spotykaną determinacją Grzegorz Zygier kontynuuje swój cykl Twoone. Obecna prezentacja dotyczy obrazów skomponowanych i sfotografowanych latem tego roku w okolicach Krynicy Morskiej. Istotą tego rodzaju pracy jest podwójna ekspozycja negatywu, na którym ma powstać obraz wymyślony przez artystę, a wcześniej naszkicowany w postaci rysunku. Można przypomnieć, że w podobnych okolicznościach powstały słynne już grafiki na papierze fotograficznym, czyli heliografiki Karola Hillera z lat 20. i 30. XX wieku. Ostatnie prace Grzegorza Zygiera są w dużym stopniu nową koncepcją malarstwa, ale malarstwa nie graficznego, jak czynił to Bronisław Schlabs, lecz wykazującego zależności od tradycji action painting i tradycji abstrakcjonizmu lat 30., w którym tacy artyści, jak Pablo Picasso czy Władysław Strzemiński (np. unizm) zajmowali się i analizowali istotę tła oraz figury, poszukując nowego rodzaju iluzjonizmu wynikającego z istoty medium, nie zaś z operowania perspektywą matematyczną. Podobny proces z wielkim sukcesem zgłębia obecnie Zygier, w którym należy wiedzieć zarówno ciekawego fotografa, jak też abstrakcjonistę fotografującego wodę i powietrze, tworzącego obrazy absolutystyczne znajdujące się poza ideologią i polityką. Udowadnia, że taki rodzaj sztuki, który przywołuje i znajduje formy idealne/archetypowe jest w dalszym ciągu istotą sztuki, nie jest zaś formą postsztuki łączącej się z rozrywką i kulturą pop (np. Jeff Koons). Grzegorz Zygier wykorzystuje także dramaturgię fal morskich. W cyklu dziewięciu fotografii stworzył obrazy nie tylko monumentalne w formie, silnie zgeometryzowane, odwołujące się do tradycji Kazimierza Malewicza ale przede wszystkim łączące w niepowtarzalny sposób boskość geometrii z siłą żywiołu, który został opanowany za pomocą imaginacji twórczej. Krzysztof Jurecki |
Dam 27 i Galeria Olympia
Amsterdam
20 Years After - wystawa zbiorowa
grudzień - styczen
2009 - 2010
fotoreportarż z wernisażu |
Rafał Bartkowicz
grafika
od 2009-10-09
fotoreportarż z wernisażu |
Delikatesowa aura sztuki
Marcin Świetlicki, Rafał Piekarz, Ignacy Czwartos, Krzysztof Chwedczuk, Piotr Lutyński, Paulina Zielona, Adam Rzepecki
2 - 4.10.2009
fotoreportarż z wernisażu |
(r)ewolucja
w
Galerii Olympia
LUXUS ŁÓDŹ KALISKA KOŁO KLIPSA ORAZ: ZYGMUNT RYTKA, EWA CIEPIELEWSKA,
KAMIL STAŃCZAK, RAFAŁ PIEKARZ, KEYMO, DOMINIK BORKOWSKI, PRZEMYSŁAW
KRZAKIEWICZ
4.06 - 30.06. 2009
fotoreportarż z wernisażu |
Robert Motelski
malarstwo
od 15.05.2009
fotoreportaż
z werrnisażu |
Olympia, Olimpia...
(z okazji 10 urodzin galerii)
od 30.04 - 14.05.2009
fotoreportaż z werrnisażu
Powstała w 1863 roku "Olympia" Eduarda Maneta uchodzi za dzieło przełomowe w historii sztuki. Zerwanie, tak pod względem formalnym jak i treściowym, z dominującym wówczas akademizmem utorowało drogę impresjonistom oraz całej sztuce nowoczesnej.
Od 30 kwietnia w Galerii Olympia będziemy mogli przekonać się o tym, w jaki sposobów obraz ten inspiruje artystów współczesnych. Do wystawy - zorganizowanej z okazji 10-lecia istnienia galerii zaproszeni zostali zaprzyjaźnieni artyści m. in.: Adam Rzepecki, Katarzyna Kmita, Ewa Ciepielewska, Łukasz Baksik, Dominik Borkowski, Paulina Zielona, Artur Trojanowski, Kamil Stańczak. W ich wykonaniu będziemy mieli okazję zapoznać się z trawestacją klasycznego dzieła. A do zadań łatwych to nie należy, gdyż manetowska Olympia była inspiracją dla wielu wybitnych twórców współczesnych np. Julie Rrap czy Katarzyny Kozyry.
W skład trwającej dwa tygodnie ekspozycji wejdą prace malarskie, grafika, obiekt/instalacja oraz fotografia. Obok tradycyjnej grafiki warsztatowej (Paweł Zabłocki) zobaczymy grafikę wykonaną w niekonwencjonalny sposób na niekonwencjonalnym materiale (Dominik Borkowski). Obok klasycznego malarstwa Artura Trojanowskiego formalne eksperymenty Katarzyny Kmity oraz Ewy Ciepielewskiej. Jako debiutujący w Galerii Olympia zaprezentują się Zofia Member prezentująca obiekt "young, older, oldest - closer to death"(w sposób ironiczny mówiący o przemijaniu) oraz Rafał Piekarz z instalacją "Olympia/Fest der Schönheit/Fest der Völker" inspirowaną nie Manetem, lecz dokumentem Leni Riefenstahl "Olympia" z 1936 roku.
|
Silke Mathé
Homo Femina
Wystawa malarstwa
od 6.03.2009
fotoreportaż z werrnisażu
Portrety oraz autroprtrety. Wnętrza i krajobrazy. Codzienne sytuacje uchwycone z fotograficzną precyzją. Kobiety.
Galeria Olympia zaprasza na wystawę malarstwa Silke Mathé, urodzonej w Rumunii malarki, na stałe mieszkającej w Norymbergii. W twórczości artystki odbijają się echa twórczości renesansowych mistrzów malarstwa portretowego oraz klasyków współczesnych,
takich jak Edward Hopper czy Lucian Freud.
Silnie nakreślony rys psychologiczny bohaterek prezentowanych obrazów oraz wielość sposobów ich przedstawiania wprowadzi nas w świat gdzie to, co powszechne i banalne styka się z głębią stanów egzystencjalnego napięcia, zadumy, samotności, radości, oczekiwania.
Przemysław Chodań
Silke Mathé
urodziła się w 1968 roku w rumuńskim Siedmiogrodzie. Po maturze wyjechała do Niemiec. W 1994 odbyła praktykę w Atelier Bittenbinder w Holandii, w latach 1994-1995 uczęszczała do szkoły Neue Kunstschule w Zurychu, a następnie rozpoczęła studia na Akademii Sztuk Pięknych w Norymberdze, które ukończyła w klasie mistrzowskiej prof. Grützke w roku 2001. W roku 1996, 1998 i 2000 otrzymała Nagrodę Fundacji Danner, a w roku 2007 drugą Nagrodę norymberskiego dziennika Nürnberger Nachrichten. W roku 2004 jej prace prezentowane były na targach sztuki w Norymberdze (Consument Art.) a w roku 2006 w Kolonii (art.fair) oraz na licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych m.in. w Museum Kunstpalast w Düsseldorfie, Haus der Kunst w Monachium, Kunsthaus w Norymberdze czy Muzeum Sztuki w Erlangen.
Wystawy indywidualne:
- Galeria Bernsteinzimmer, Norymberga: "Dziwny spokój", 1999
- Galeria Miejska Kaarst: "Pełen kontakt", 2000
- Galeria Bürgerhaus, Schwabach, 2002
- Galeria Destillarta, Buchschwabacher Mühle: "Wiejskie obrazy", 2005
- Bank Sparkasse Fürth: "Silke Mathé - Malarstwo", 2006
- Galeria arsprototo, Erlangen: "Silke Mathé i Clemens Heinl", 2007
Wystawy zbiorowe (wybór):
- Kunsthaus, Norymberga: "Jedenrazydwarazycztery", 1998; "Za granicą", 1999; "Zlecenie.de", 2000; "Na wrażliwym obszarze", 2001; "33 Egoistów", 2002; "za-sługi", 2002; "Sytość", 2003; "jedenascieprzezpięć", 2005
- I Międzynarodowe Targi Sztuki, Antalya (Turcja), 2002
- Fränkische Galerie, Cronach: "Obrazy kobiet; Lucas Cranach", 1998; "Hommage á Lucas Cranach", 2003
- Kunstpavillon, Monachium: "Budowa Lenbach", 2006
Muzeum Sztuki, Erlangen: "Twarzą w twarz", 2006.
- KID-Comramo, Hannover: "mity,emocje,wizje", 2007/2008
- Międzynarodowy projekt artystyczny "Zwierzę i człowiek", Wielka Hala Wystawowa, Norymberga, 2008
Dr Amelie Himmel, historyk sztuki
Silke Mathé - zadziwiony świat
Silke Mathé opisuje w swoich obrazach zadziwiony, często pełen paradoksów świat. Chwyta to, co wyjątkowe i rzadkie, co ją w codzienności zdumiewa i odstręcza. Konfrontuje widza ze światem składającym się z wyobrażeń, marzeń i tęsknot, który - paradoksalnie - wcale się nie rozmywa. Spojrzenie artystki łamie iluzję przesłodzonej rzeczywistości. Widz - a na nim zależy artystce, w której pracach człowiek jest najistotniejszy - tak jak zwykle w normalnym życiu nie zauważa swojego otoczenia: taka jest rzeczywistość! [.]
A ludzie? Wokół nich wszystko się kręci.
Silke Mathé portretuje bliskie sobie osoby - i ciągle siebie samą
Intensywne sesje z portretowaną osobą poprzedzają powstanie każdego obrazu i są to wizerunki stojące w opozycji do spotykanych w każdym bez mała miejscu syntetycznych komputerowych figur. Przy czym dla wszystkich tych osób bardziej charakterystyczne jest ułożenie ich ciała niż mimika. A to stąd, że nasza mimika, rozpoznając i odbijając daną sytuację, zdradza deziluzję, skoncentrowanie się na sobie samym czy roz-czarowanie. O wiele więcej o charakterze mówią gest i poza: do takich należą zdecydowanie chwytające coś ręce, mocno stojące na ziemi nogi, czy sposób siedzenia. Albo lekka, luźna, otwarta, zrelaksowana postawa, czy też ta, z obiema rękami w kieszeniach, wycofana, starająca się niczego nie pokazać na zewnątrz.
Przedstawiane na obrazach osoby nie są w żaden sposób powiązane ze swoim otoczeniem, sprawiają raczej wrażenie wyobcowanych ze świata statystów. Ale nie jest to świat z naprzeciwka, ten oglądany, tylko specjalnie dla nich stworzony, upozowany jak na fotografii, która ma przywołać wspomnienia i pozwolić spojrzeć w przeszłość. Już sam ten moment i to jak się z nim obchodzą charakteryzuje oglądane osoby. [.]
Sama artystka ma także odwagę, aby, nie oszczędzając się, skonfrontować swój wizerunek z rzeczywistością. W tworzonych na podstawie lustrzanego odbicia wymownych autoportretach przedstawia siebie samą - przedstawia swoje wyobrażenie na swój temat. Te obrazy, może albo przede wszystkim poprzez ich tytuły: "Pokarm I", "Pokarm II", "Za prętami", działają otrzeźwiająco, ukazując pozbawioną makijażu, dość strapioną poszukiwaniem siebie autorkę. |
Kamil Stańczak
Puławy Miasto - Kraków Główny
od 5 grudnia 2008
fotoreportaż z werrnisażu
KAMIL STAŃCZAK
PUŁAWY MIASTO - KRAKÓW GŁÓWNY
05 - 19.12.2008
Jak mówił Richard Hamilton o stylistyce pop-artu, odbijającej się dalekim echem w obrazach Kamila Stańczaka, " jest to sztuka popularna, efemeryczna, konsumpcyjna, tania, produkowana seryjnie, młoda, seksowna, urzekająca i popłatna". Tytuł wystawy "Puławy Miasto - Kraków Główny" nawiązuje do transferu obrazów Stańczka z puławskiego domu kultury wprost do krakowskiej galerii Olympia. Sygnaturą wcześniejszych realizacji artysty było wykorzystywanie tkaniny, wpasowującej się w kompozycje malarskie i pojawiające się często afunkcjonalne, pseudoinżynierskie konstrukcje o nieokreślonym przeznaczeniu. W nowym cyklu wycina przedmioty i postaci po linii konturów. Artysta eksploruje wizualne peryferia. Ocala widoki przypadkowe, obrazy znalezione, które scala na swoich płótnach w atrakcyjny kolaż. Żongluje zestawami nic nieznaczących segmentów, stwarzając z nich miejsca nigdzie. Grupuje swoje obrazy w triady i tworzy z nich heraldyczne układy. Wyrwane z pierwotnego kontekstu motywy zostają osadzone na monochromatycznym tle.
Na jednym z obrazów na tle zardzewiałego silosu pozuje krowa, której nogi zatopione są w żarząco-pomarańczowej trawie. Inne elementy zostają usunięte. Zwierze stoi osaczone rdzawą pustką. Na innym wśród czerwonych oparów eksploduje bunkier, którego podziemne korytarze sięgają w głąb nieustukturalizowanej, zgniłozielonej przestrzeni. Wykorzystywane przez artystę rażące kolory promieniują w kierunku widza, wylewając się niemal z płaszczyzny płócien. Agresywnym zestawieniom towarzyszy uczucie rozpadania się przedstawionych struktur, które roznoszone są od wewnątrz trudnodefiniowalną energią. Sięgając do wcześniejszych realizacji wykorzystuje Stańczak surową materię płótna potęgując wielowarstwowość kompozycji. Odsłaniając realną fizyczność swoich obrazów, podważa sens działań na jaskrawe kolory. Wydrążone od wewnątrz motywy przypominają komputerowe wizualizacje 3D, drażniące oko estetycznym wypolerowaniem, sterylnością i oderwaniem od kontekstu. Cienka skorupka realności skrywa spróchniałe kopie miejsc-nie-miejsc, zlepionych ze strzępków zobaczonego.
Zgodnie ze słowami "Żuj dobrze i rozglądaj się" Aliny Szapocznikow zafascynowanej kształtem wyżutej przez siebie gumy Stańczak traktuje aranżowane przez siebie sytuacje jako podręczne ornamenty, z których montuje obrazy, korzystając z wysłużonego wzornika mediów. Przeszczepia pasujące, według znanego jedynie jemu samemu klucza, fragmenty na zasadzie schizofrenicznych wycinanek.
Kamil Stańczak ur. w 1980 roku w Puławach. W latach 1999- 2004 studiował na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie. Dyplom z malarstwa uzyskał w pracowni prof. Stanisława Żukowskiego w 2004 roku.
Zajmuje się głównie malarstwem, tworzy specyficzne obiekty strukturalne, jest konstruktorem kinetycznych maszyn o bliżej nieokreślonym przeznaczeniu. Pracuje na macierzystej uczelni.
Wystawy indywidualne:
1. Peryferie, Puławska Galeria Sztuki, POK Dom Chemika, Puławy, 2008
2. Następny Proszę, Galeria Biała, Lublin, 2007
3. FermentAkcje, Galeria Sztuki Współczesnej, Przemyśl, 2006
Wystawy zbiorowe:
2008:
Białe Kombinacje, BWA Galeria Sanocka, Sanok
Autograf 2008, Konkurs malarstwa i rzeźby, Muzeum Lubelskie na Zamku, Lublin
Maszyny pożądające, Zona Sztuki Aktualnej, Fabryka Sztuki, Łódź
2007:
1. Malarstwo polskie XXI Wieku, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa
2. VI Triennale Sztuki Sacrum, Sztuka Wobec Zła, Miejska Galeria Sztuki, Częstochowa
- Płocka Galeria Sztuki, Płock
- Galeria Sztuki w Legnicy, Legnica
3. Wolność, Równość, Sztuka. Świat artystyczny między represją a emancypacją, Galeria Szara, Cieszyn
- Galeria Szyb Wilson, Katowice
4. Recykling sztuki- recykling znaczeń, Wystawa z okazji X- lecia Wydziału Artystycznego UMCS, Centrum Kultury, Lublin |
wystawa "pracowni reklamy" i Krystiana Zielińskiego
"Jestem burakiem"
od 2008-11-28
fotoreportaż z werrnisażu
Nowa odsłona jednoosobowej grupy art.spożywcze
Jednoosobowa grupa art.spożywcze -"pracownia antyreklamy", która prezentowała swoje prace w wielu prestiżowych galeriach Azji i Bliskiego Wschodu, zaprosiła do współpracy młodego artystę amatora Krystiana Zielińskiego, podróżnika i filantropa, który po długoletnich podróżach zdecydował się na osobista wypowiedź zapinającą w symboliczną klamrę jego obserwacje i refleksje z podróży. Współpraca zaowocowała zrealizowaniem wspólnego cyklu prac malarskich pt. "Jestem burakiem". Posługując się łatwo dostępnymi na rynku materiałami (sprayem, skoczem, flamastrem czy folią) i jednocześnie robiąc ukłon w stronę tradycji malarskiej (krosna malarskie obecnie do kupienia jak wszystko w hipermarketach) artyści poruszyli do tej pory nieodkryte możliwości wyrażania. Poprzez formy plastycznych komunikatów - haseł znanych każdemu człowiekowi stworzyli kontrowersyjne i przewrotne obrazy.
dr sztuki niekonkretnej
Jadwiga Połeć
|
artyści: Magdalena Bicz, Dominik Borkowski, Aleksandra Cieślak, Wojtek Ćwiertniewicz, Marek Firek, Katarzyna Kmita, Piotr Lutyński, Tomasz Milanowski, Ewa Rosiek - Buszko, Adam Rzepecki, Paulina Zielona. kurator: Marta Lisok
Formy do ciastek
od 3 pazdziernika 2008
fotoreportaż z werrnisażu
kurator: Marta Lisok
Formy i pieczęcie definiujące i ustawiające jednostkę w kontekście ogółu, wyznaczające jej określone miejsce, rewiry, nisze są tematem podjętym przez kilku artystów, których realizacje posiadają rzucające się w oczy znaki rozpoznawcze obudowywane gąszczem innych znaczeń.
Reprodukowanie kobiecości i męskości wpisane w formy ekspresji i eksploatowane techniki staje się punktem wyjścia dla wystawy w krakowskiej galerii Olympia.
Przewrotny akt sprzeciwu wobec nachalnej retoryki płci obnaża getto podziałów poprzez ostentacyjnie kobieco/męskie realizacje.
Artystów łączy uparte dążenie do odgrywania płci poprzez swoje prace - silnie zakorzenione w tradycyjnie przypisywanych im zajęciach - generowanie póz oraz zadany temat: kółko i trójkąt. Z ich realizacji przebija podświadome autorepresjonowanie repertuaru własnej ekspresji w procesie wpasowywania się
w normatywny scenariusz z idealnie sformatowanymi osobowościami.
Dwie z pośród wybranych artystek: Ewa Rosiek - Buszko, Magdalena Bicz bazują na autystycznym wydelikaceniu zmysłu dotyku i wyborze tradycyjnych technik; szyciu, tkaniu, wyplataniu. Położenie nacisku na powtarzalność i ornamentalność jest uzupełniane przez wycinanki Katarzyny Kmity i pracę Pauliny Zielonej. Aleksandra Cieślak przygotowała serię przypinek z fotografiami sutków, które będą na ubraniach uczestników roznoszone w miasto. Amorficzność, miękkość materiałów prezentowanych prac zostaje zderzona z ekspresyjnymi realizacjami prezentowanych artystów męskich.
Obsesja narządów płciowych u Dominika Borkowskiego jest przykładem machoidalnego, agresywnego mazania po płótnach, która dla odmiany w prezentowanych pracach Wojtka Ćwiertniewicza przechodzi w jubilerską precyzję. Ćwiertniewicz maluje subtelne portrety penisów. Działania Borkowskiego przywołują skojarzenia z prehistorycznymi malowidłami naskalnymi i ich magiczną funkcją w rytuałach płodności. Obsesyjność seksualności obecna jest również w pracach Marka Firka. Odmienne są obrazy Tomasza Milanowskiego, który ostatnio maluje kwiaty wbrew obiegowej opinii, że to malarski temat dla artystek.
Wielość tropów, które krzyżują się na obszarze wystawy ma na celu zaciemnienie klarownej teorii performatywności płci i odsłonięcie jej uwikłań w warunkach codzienności. Przesunięcia i gry obecne w "Formach do ciastek" dopełnione będą przez "amsterdamski" z ducha, performance Adama Rzepeckiego siedzącego w witrynie galerii oraz hybrydalny obiekt "latający" Piotra Lutyńskiego. |
Paweł Szanajca
Paryż - raj utracony
14 - 28.06.2008
fotoreportaż z werrnisażu
"Paryż - raj utracony" to utrwalone w wyobraźni pragnienie miejsc, czasu, światła, które błogosławią malarza. Zatrzymane kadry fotografii, Edgar Degas, handlarka ryb, druki, bilet lotniczy, Sekwana. Wszystko może być kluczem, który otwiera tradycję sztuki figuratywnej, impresjonizmu, prostego znaku z 1925 roku. Podróż malarska ma tu ponadto bardziej, niżby się śmiało zaakcentować osobisty wymiar - jak wymieciona z pamiątek szuflada . Na to nie warto jednak patrzeć - o wiele bardziej intryguje podróż malarska by sięgnąć, w gruncie rzeczy, po odtworzenie znaków czasu. Kod tej historii - gdy trzeba w świetle czarno-białych fotogramów, gdy trzeba - oddając hołd prostym konstrukcjom dwóch, trzech barw wydaje się zabawny, szczery, ciągnie w głąb siebie jak dobry film. Ma tajemnicę i ma przestrzeń dla własnych pragnień i myśli.
"Chciałem wyrazić pokorę i zachwyt nad przemijaniem. I chciałem wyrazić przekonanie, że
rzeczy wartościowe są nieprzemijające. Chciałem się do nich zbliżyć. Pokolenie, które mnie ukształtowało przemija. I teraz ja muszę odezwać się do moich przodków. Dać znak życia i przynależności.
Dla mnie jedynym miejscem wolności jest prostokąt albo kwadrat. Płótno - to jedyne miejsce, gdzie nie ma presji współczesności.
Wszystkie te obrazy są kopiami obrazów bądź przedmiotów. Chciałem do minimum zredukować własne spojrzenie, chciałem odpocząć od własnych wizji, rezygnując z nich na rzecz doskonałej i skończonej formy czegoś, co już istnieje. I jest w ten sposób doskonałe. Przypomnienie świata, który odszedł ma dla mnie znaczenie mistyczne.
Pogodzenie się z przemijaniem i piękno Hotelu Reynolds widziane oczyma artysty, który stworzył etykietę na bagaż, piękno kosza z rybami - to jest mój przekaz. Chciałbym, żeby sztuka wróciła w rejony piękna." (Paweł Szanajca)
|
Raffaella GENTILE
Together / Wspólnie
od 08.05.2008
fotoreportaż z werrnisażu |
Łodź Kaliska
Instrukcja zabijania sztuki w hołdzie Andy Warholowi dla pieniędzy
10 - 29.02.2008
fotoreportaż z werrnisażu
Pasztet mazowiecki zamiast Campbell Soup
"Zarabianie jest sztuką i praca jest sztuką, a dobry biznes jest najlepszą sztuką" - to słowa Andy Warhola. Jego sztuka jest punktem wyjścia do prac Łodzi Kaliskiej, pokazanych w Galerii Olympia "Instrukcja zabijania sztuki. W hołdzie Andy Warholowi dla pieniędzy". Prace nasuwają pytanie co wspólnego ma pop art, który zawładnął Ameryką lat 60. z sytuacją polskiej sztuki w roku 2008?
W manifeście "Oda do naroda" artyści sarkastycznie stwierdzają "Andy (Warholu) gdybyś żył w Polsce umarłbyś (nie tylko z głodu)". To słuszna uwaga, bo trudno porównywać Amerykę, Nowy Jork, który po II Wojnie Światowej stał się stolicą sztuki nowoczesnej i konsumpcyjnym rajem, z państwem, gdzie w latach 60, mimo przecieków ze "zgniłego zachodu" panowała głęboka komuna. Jak porównywać Stany Zjednoczone Ameryki, gdzie słowo komuna przeciętnemu obywatelowi kojarzy się z hippisami, z krajem, w którym niespełna 20 lat po upadku "władzy ludowej" próbuje się wmówić obywatelom, że są otoczeni agentami i zdrajcami prawdziwej Polski. A taka Polska jest katolicka, narodowa, obywatele cenią tradycję i wiedzą, że gdyby nie Żydzi, masoni, liberałowie i pseudo-artyści wszystkie narody by nas szanowały a my stalibyśmy się wielkim mocarstwem . jak Ameryka! I kolonię na Madagaskarze też byśmy mieli.
W tym miejscu znów nasuwa się cytat z Andy Warhola dotyczący Ameryki "Wspaniałe w tym kraju jest to, że Ameryka zaczęła swą tradycję tam, gdzie najbogatsi konsumenci kupują zasadniczo te same rzeczy co najbiedniejsi. Możesz oglądać telewizję i zobaczyć Coca-Colę i wiesz, że prezydent pije Colę, Liz Taylor pije Colę i pomyśl, że ty też możesz pić Colę. Cola to Cola i za żadną sumę pieniędzy nie kupisz lepszej Coli od tej jaką pije bezdomny na rogu." My jednak nie będziemy konsumować Coca-Coli, bo mamy polskie produkty "Pasztet mazowiecki" i "Majonez kielecki". Nie będziemy jeść zupy Campbell, bo stracimy tożsamość narodową! A polska tożsamość to oczywiście historia pełna zrywów i bohaterskich czynów, upamiętnionych w obrazach historycznych, jak ogromne płótna wielkiego mistrza Jana Matejki. Ciekawe czy zwolennicy realistycznej formy w sztuce i narodowej treści wiedzą, że dziadkowie naszego mistrza czeską, nie polską ziemię uprawiali?
Ale "Bitwa pod Grunwaldem" to już nasze dziedzictwo. Łódź Kaliska zainspirowana treściami obrazu Matejki kilka lat temu uaktualniła jego treści. Zamiast uchylającego się przed ciosem niemieckiego komtura, konia dosiadła pewna siebie Polka, odważnie wypinająca nagą pierś do przodu. W ostatniej wersji fotografii z 2007 roku muza trzyma transparent z majonezem kieleckim.
Koncepcja zabijania własnej sztuki powstała jeszcze w atmosferze IV RP, obsesyjnego podkreślania przez władzę tego co polskie i narodowe. Ledwie minęło kilka lat wolności po "sowieckiej okupacji", a już chce pozbawić nas polskości Unia Europejska. Ale naszym orężem teraz jest pasztet kielecki, mąka wrocławska i kiełbasa krakowska. Tak więc należące już do klasyki fotografie grupy "Siostry", "Bitwa pod Grunwaldem", "Tryumf Geniusza destrukcji" zostały obsesyjnie pokryte zmultiplikowanymi pasztetami i majonezami. Spoglądającą na widza z obrazu "Siostry" atrakcyjną kobietę, zastąpiła uwieczniona w pseudo-dobrotliwym grymasie twarz ojca dyrektora.
Andy Warholu umarłbyś z głodu! - nie tylko z braku twojej ulubionej zupy, ale też dlatego, że niełatwo tworzyć w Polsce sztukę nowoczesną w formie i aktualną w treści. Na moją konkluzję "Trudno jest w Polsce młodym artystom", usłyszałam od członków grupy ripostę "a starym jeszcze gorzej". Starzy stażem twórcy postanowili więc zamalować cały swój najbardziej znany fotograficzny dorobek multiplikowanymi pasztetami, a także powielonymi wizerunkami muzy Łodzi Kaliskiej - pani Loni. To jakby zmasowany atak grupy na ich własną twórczość. Ciekawe czy dzięki pasztetom sztuka Łodzi Kaliskiej stanie się ogólnie pożądanym produktem?
Już wcześniej, na przełomie lat 80. i 90. grupa wykonała serię realizacji, w których artyści zamalowywali swoje fotografie. W ten sposób potraktowane zostały m.in. "La Strico", "Freiheit, Nein Danke", "Wóz z sianem".
Pastisz znanych dzieł przerodził się w pastisz własnej sztuki, co jest logiczną konsekwencją powstania w latach 90. Łódź Kaliska Muzeum. Łódź Kaliska wyciągnęła stare prace z lamusa nie w celu przypomnienia, lecz destrukcji tych kompozycji. Narzędziem zbrodni był nie tylko pędzel, lecz przede wszystkim po raz pierwszy użyta przez grupę technika serigrafii. Twórcy nawiązują tym samym do sztuki Andy Warhola. Artysta już bywał honorowany przez grupę, np. w "Sztuce męskiej i innej" (1983) Adama Rzepeckiego, gdzie hołd legendzie pop art oddają multiplikowane, uśmiechnięte penisy odbijane pieczątką. Andrzej Kwietniewski sparafrazował słynną Marylin Monroe Warhola, dodając na jej twarzy dwie rysy, przywołujące wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Praca nosi tytuł "When I think about Andy Warhol" (1985).
Zwielokrotnione napisy "Poland kills art", "Sorry", "Gówno, gówno" zapełniają najnowsze obrazy Łodzi Kaliskiej. Połączone są z pasztetami, naiwnymi malunkami motyli, krasnoludków a także koni i wyklejankami z gazet. Kompozycje sprawiają wrażenie zamierzonej, kompletnej tandety. Motywy pojawiające się na płótnach układają się jednak w pewien ciąg myślowy, a może raczej w pasmo absurdów. Gdyby przeprowadzić ikonograficzną analizę "Rejtana", którego artyści wzięli na warsztat pięciokrotnie, zobaczymy, że z ramienia postaci powtarzającej pozę marszałka Ponińskiego (w oryginale autorstwa Matejki) odlatuje Pegaz. Poniżej próbuje wzbić się do lotu kaczka. Z tyłu stoi postać z domalowanym długim, biało-czerwonym językiem. Całość pokryta została napisami "Poland kills art." oraz serigrafiami z wizerunkiem pani Loni i majonezu.
Dopełnieniem projektu są słowa manifestu, w których artyści sarkastycznie sławią szable "wieczniepotrzebne", "naród gnuśny i wysportowany", "departament rozdartej koszuli i krwawej rany". Czytając dalej można się rozmarzyć. To rzeczywiście piękne móc nienawidzić Matejki, nie czytać Prusa i "świra Sienkiewicza". Skoro w ten sposób protestuje pokolenie pięćdziesięciolatków, to ciekawe jaki jest sens aplikowania nadal młodzieży serii nowelek o Jankach muzykantach i szkapach, wywołujących wśród uczniów co najwyżej odruch wymiotny. Tak, więc karmmy się nadal pasztetami i epopejami o zbieraniu grzybów. Kupujmy XIX wiecznych akademików i dajmy sobie spokój ze sztuką tworzoną "tu i teraz", na rzecz dzieł tradycyjnych.
Działania ostatniej władzy to taniec chocholi. Wyciąganie upiorów przeszłości, lustrowanie i tropienie wrogów RP w inteligencji narodu. Gdy projekt Łodzi Kaliskiej został po raz pierwszy zaprezentowany, IV RP już "przeminęła z wiatrem". Rozpatrując więc prace w kategoriach aktualności politycznej grupa się spóźniła. Jeżeli jednak spojrzymy wstecz, uświadomimy sobie, że dla polskiej sztuki nie ma większego znaczenia zmiana władzy. Proces Nieznalskiej zaczął się za rządów lewicy, a sztuka dotykająca tzw. kwestii fundamentalnych: wiary, ochrony życia poczętego, tudzież śmierci jest cenzurowana lub piętnowana społecznie. Jest narzędziem przepychanek politycznych, sposobem na odwoływanie ze stanowisk odważnych dyrektorów placówek wystawienniczych. Realizację Łodzi Kaliskiej można więc traktować nie tylko jako komentarz do sytuacji sztuki w Polsce, ale również jako podsumowanie epoki, którą większość artystów życzyłaby sobie w końcu uznać za minioną. |
|
informacje
galerii |
Galeria Olympia wprowadza na rynek sztuki wyróżniających się własnym
stylem młodych, polskich artystów. Nazwa galerii odnosi się do
imienia jej założycielki Olimpii Maciejewskiej, nawiązuje również
obrazu E. Maneta zatytułowanego Olympia.
W ciągu swojej sześcioletniej działalności Galeria spotkała się
z dobrym odbiorem ze strony publiczności i specjalistycznej prasy,
i jest uważana za jedną z lepszych galerii ze sztuką współczesną
w Krakowie.
|
|