galeria sztukpuk | wydarzenia | galerie | forum-teksty | recenzje | archiwum | linki | kontakt

 

Słowo autorskie, wygłoszone na promocji książki Krzysztofa Pasierbiewicza pt. "Epopeja Helskiej Balangi - Grupa", wygłoszone w dniu 7-go sierpnie roku 2006, w "Domu Zdrojowym" w Jastarni.

KRZYSZTOF PASIERBIEWICZ

fotoreportaż >>>

 

Szanowni Państwo!
Jak zobaczyłem kto dzisiaj przyszedł na moją promocje, ugięły mi się kolana i zaschło mi w gardle. Widzę oto przed sobą tak wielu dostojnych i drogich mi gości, iż po prostu nie sposób ich wszystkich powitać z osobna. Witam, zatem, wszystkich Państwa, bez wyjątku, jednakowo radośnie, ciepło i serdecznie.

Proszę Państwa! Jestem do prawdy niezmiernie szczęśliwy, że Was tu dzisiaj widzę wszystkich razem, w ukochanej przeze mnie Jastarni, na promocji mojego albumu o legendarnej "Grupie" i jej "Helskiej Balandze", balandze, w której, będziecie Państwo, mam nadzieję ochoczo, uczestniczyli również dzisiejszego wieczoru.

Czym jest balanga z punktu widzenia nauki wyjaśni Państwu za chwilę człowiek stosownie do rangi problemu uczony, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, Pan Jan Woleński, w swoim wykładzie pt. "Analityczna Filozofia Balangi".

Ja natomiast, zamiast okolicznościowego przemówienia, pragnę Państwu wyjawić prawdziwe intencje, które mnie skłoniły do napisania promowanej książki.

Pierwszy raz pomyślałem o tym, gdy odszedł Andrzej Bartoszyński, legendarny "Bartocha", duchowy przywódca "Grupy", ów niezapomniany, genialny reżyser "epopei helskiej balangi", i niekwestionowany twórca "zupełnie nowej szkoły, wytwornej rozrywki elit ekskluzywnego kurortu", którą to szkołę, proponuję od dzisiaj, już formalnie, nazywać "Szkołą Helską".
Dopiero na pogrzebie Andrzeja pojąłem jak mocno, głęboko i trwale może ludzi połączyć balanga. Przecież ludzie tworzący "Grupę" spotykali się głównie na Półwyspie, nie widząc się często przez cały okrągły rok. A jednak na ostatnią drogę "Bartochy" zjechała do Krakowa cała Warszawa, a na ekspres "Lajkonik" zabrakło po prostu miejscówek. I właśnie tam w Krakowie, na Cmentarzu Rakowickim, zrozumiałem w pełni jak silną i kochającą się Grupę dozgonnych przyjaciół zrodziła helska balanga.
Wtedy pojąłem, że balanga może stanowić prawdziwie głęboką wartość, swoisty towarzyski fenomen, o którym nie tylko nie wolno zapomnieć, lecz zapis historii tego fenomenu należy przekazać potomnym.

Drugim powodem napisania książki było wyróżnienie mnie, przez lokalne Władze Jastarni, Honorowym Medalem Gminy, wieńczące moją wieloletnią miłość do Półwyspu, tego jedynego w swoim rodzaju zaczarowanego miejsca na Ziemi, do którego każdego lata wracałem skądkolwiek bym był, i cokolwiek bym, choćby nie wiem jak ważnego miał do zrobienia. Ponieważ mnie wyróżniono, postanowiłem się za to, tak jak umiałem, odwdzięczyć.

Trzecim powodem, zdecydowanie najważniejszym, była chęć darowania największej miłości mojego życia, mojej 14-letniej dziś córce Julce, drukowanego zapisu opowiadającego o tym jak pięknie kiedyś balował jej tata. A co równie ważne, zapisu wyrażonego w języku polskim, którego to języka, jej pokolenie z bajki Gadu-Gadu, powoli używać przestaje.

Powodem czwartym była śmiała próba obalenia przeze mnie, z jednej strony jako profesjonalnego birbanta krajowej ekstraklasy, lecz ze strony drugiej, przecież człowieka nauki, moim zdaniem niebezpiecznie błędnego stereotypu, że ludziom szacownym i wielce uczonym balangowanie nijak nie przystoi. Bazując na kanwie barwnej jak pawi ogon palety wspaniałych życiowych karier największych birbantów "Grupy" starałem się w mojej książce dowieść, że balangowanie nie tylko nikomu nie szkodzi, a wręcz przeciwnie, wyzwala z ludzi swoiście odnawialną energię i świeżą moc twórczą. Bo prawdziwa balanga jest sztuką, a w sztuce, i w nauce również, brak woli życia i z lekka szalonej wyobraźni, z reguły niszczą talent, i często bezpowrotnie, niweczą szansę sukcesu, co niestety często skutkuje, hamującym prawdziwy postęp stanem, nieprzyjaznego zgorzknienia.

Powodem piątym i już obiecuję ostatnim, była nieśmiała próba wyrażenia piórem, wszechobecnego kiedyś na Półwyspie, niezapomnianego klimatu, kultowej balangi lat sześćdziesiątych. Owego kuriozalnego stanu sielskiej i całkowicie bezkarnej beztroski, ludzi szczęśliwych chwilą, pachnących słońcem i morską bryzą, nie mających nic do stracenia szczęśliwców, nie bojących się jutra.

Bawcie się państwo dobrze!

galeria sztukpuk | wydarzenia | galerie | forum-teksty | recenzje | archiwum | linki | kontakt


Copyright by "SZTUK PUK" 2001 - 2005 Kraków , Ryszard Bobek, Filip Konieczny