magazyn sztuki



Roman Wysogląd

Sztuka. Wybitna, byle jaka i do nie zaakceptowania (08)


teksty dawne >>>

dotychczasowe >>>


teksty aktualne >>>


W poszukiwaniu samej siebie.

( Kilka luźnych myśli ze zdjęciami Doroty Ruszkowskiej w tle). Wersja miękka, aparat Holga.

 

Od próby opisania ( sfotografowania) świata jeszcze nikt nie umarł. W Krakowie. Przynajmniej taką mam nadzieję. Do tego wszystkiego dochodzi niesamowity, dwudziestopierwszowieczny chaos otaczający nas ze wszystkich stron. Nawet tej dochodzącej z własnego wnętrza.

  Dwadzieścia pięć zdjęć Doroty Ruszkowskiej tylko pozornie niepokój ten uporządkowuje używając do tego celu ujęć  przedstawiających sytuacje – jak się to brzydko nazywa – „ zatrzymane w kadrze”. Tyko, co z tego wynika? Ze jakaś para przed laty pozowała do rodzinnego zdjęcia? Albo puste leżaki  stojące na plaży? I czekająca na unicestwienie. Jak zastygły w czasie kadr z filmu z filmu Viscontiego.

  Większość zdjęć nie jest wykonane przez panią Dorotę osobiście, ale „przerobionych” na sytuacje z życia z których – przynajmniej dla mnie – wynika strach. Także o siebie. A może przede wszystkim?

  Nieświadomie bowiem wybierając „czas przeszły” uciekamy od rzeczywistości. Czy to złe wyjście? Bynajmniej, przecież każdy z na nawet nie będą artystą ma o prawo do takiej interpretacji czasu na jaką tylko ma ochotę. Jest  to przecież niezbywalne  prawo bycia. Na przykład fotografikiem.

  W dwudziestu pięciu zdjęciach cyklu Doroty Ruszkowskiej denerwuje mnie chyba na siłę maskowane niedopowiedzenie, tajemniczość aury otaczające jakby ustawione sceny przedstawione później jako coś oczywistego.

  Ale chyba nie o to w sztuce chodzi. Tajemniczość – owszem, niedopowiedzenie – jak najbardziej, aura ( dla mnie osobiście przechodzące w manierę kokietowani widza)  - nie do zaakceptowania.

  W pierwszym odczuciu, przy pierwszym kontakcie  z tymi fotografiami ogarnęło mnie uczucie całkowitego zrozumienia intencji autorki, ale już drugie – czy kolejne – uważne wpatrzenie się w „świat” przedstawiony przez autorkę budzi moje wątpliwości.

  Może się niepotrzebnie czepiam świetnym zresztą zdjęciom, sytuacją „uchwyconym w kadrze”, ale od tego chyba jestem. By doszukiwać się sensu tam, gdzie czasami go nie ma.

 

Roman Wysogląd


home | wydarzenia | galeria sztukpuk | galerie | recenzje | forum-teksty | archiwum | linki | kontakt