galeria sztukpuk | wydarzenia | galerie | forum-teksty | recenzje | archiwum | linki | kontakt

 

Profesor Jan Woleński

"BALANGA W DZIEŁACH KLASYKÓW FILOZOFII
OD PLATONA DO NASZYCH CZASÓW"

 

Tekst wykładu Profesora Jana Woleńskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie pt. Balanga w dziejach klasyków filozofii: od Platona do dnia dzisiejszego" wygłoszony w dniu 6-go sierpnia 2007 w "Domu Zdrojowym" w Jastarni w ramach stałego cyklu dorocznych wykładów nt. "FOLOZOFIA BALANGI", w trakcie uroczystego rautu wydanego z okazji 1-szej rocznicy narodzin baśni o helskiej balandze opisanej w książce Krzysztofa Pasierbiewicza pt. "Epopeja Helskiej Balangi - Grupa".

(fot. www.fotokula.pl)

 

Uroczysty raut w Jastarni wydany z okazji 1-szej rocznicy narodzin Epopei Helskiej Balangi (+fotoreportaż)>>>

Krzysztof Pasierbiewicz - Słowo autorskie, wygłoszone w dniu 6-go sierpnia 2007 w Jastarni (+fotoreportaż)>>>

tekst mowy okolicznościowej Burmistrza Gminy Jastarnia Pana Tyberiusza Narkowicza >>>

 

SZANOWNI BALANGOWICZE OBOJGA PŁCI I WSZELKIEGO WIEKU

 

Byłoby rzeczą zgoła niepotrzebną zajmować się balangą w dziełach literackich, bo te od Homera do Głowackiego są niemal całkowicie wypełnione opisami wszelakich swawoli. Podobnie jest w filmach od braci Lumiére do Morgensterna. Zaangażuje reżyser Wiśniewską czy Zawadzką i od razu mamy balangę na najwyższym poziomie. W historii filozofii zaczęło się całkiem nieźle, gdyż od Platona. Wprawdzie promował on, by tak rzec balangowanie inaczej i pewnie nie znajdzie się na liście lektur szkolnych, ale w Jastarni można o nim mówić bez obawy, bo zawsze weźmie nas w obronę burmistrz i ksiądz proboszcz, nie mówiąc już o szefach Domu Zdrojowego.
W dialogu pod znamiennym tytułem Uczta Alkibiades powiada tak:
"Wszystko to ładnie moi panowie; zdaje mi się jednak, żeście trzeźwi; na to wam nie wolno pozwolić, musicie pić, nie ma dwóch zdań. Zobaczył wazę, która dobrych ośm kwaterek zawierała. Nalał ją tedy i wypił najpierw sam, a potem Sokratesowi kazał nalać i powiada: - Sokratesa, moi panowie, to i takim argumentem nie pobiję; on wypija, ile tylko, kto każe, a mimo to nigdy nie jest pijany."
Teraz wiadomo, dlaczego mówi się "Mądry jak Sokrates", a od dzisiaj można też wyrażać swoją aprobatę słowami "Balanguje jak Sokrates", bo nie ma balangi bez mądrości i na odwrót. Powinno być też jasne, że tzw. miłość platoniczna nie ma nic wspólnego z Platonem. I podobnie jest z balangą. Prawdziwe balangowanie, nie może być platoniczne, ale winno być platońskie, to jest pełnokrwiste.

1 2 25 27 34
35 36 37 38 4
41 5 57 62 63
66 67 7 71 DSC01567

 

Potem jednak, drodzy balangowicze, filozofowie zdali się porzucić zainteresowanie balangą, nie w swych czynach, bo balangowali, tak jak inni, ale w dziełach napisanych. Okazuje się jednak, że opinię o poniechaniu rozpatrywania balangi przez filozofów trzeba skorygować.
Przygotowując niniejszy wykład przeprowadziłem szczegółowe badania źródłowe w archiwach i znalazłem, że wiele pierwszorzędnych dzieł filozoficznych miało swe balangiczne pierwowzory. Nie mogę tutaj szczegółowo przedstawić wyników tych badań, ponieważ na to trzeba wielu opasłych tomów. Jest jednak rzeczą pożądaną, a nawet wręcz wskazaną, aby temu zacnemu gronu krótko zarysować wspomnianą kwerendę w archiwach na cały świecie. Miejsce i czas są po temu właściwe, jako że jesteśmy w Jastarni, czyli stolicy balangi i na początku sierpnia, czyli w okresie dla intensywnego balangowania szczególnie sposobnym.
Z braku czasu pominę czasy starożytne i średniowieczne. Przechodzimy, zatem od razu do filozofii nowożytnej, której ojcem był jak wiadomo Kartezjusz. Jego sławne dzieło Rozprawa o metodzie było początkowo wstępem do metodologii balangowania. Zalecało ono balangę metodyczną, rozbieranie wszystkiego do najprostszych i najjaśniejszych elementów. I stąd wiemy, że balangowanie w pełnym odzieniu na ogół jest niestosowne. W zeszłym roku, powiedziałem, że słowo "balanga" nie ma łacińskiego odpowiednika. Moje dalsza badania pokazały inaczej. Otóż, pierwotnie Kartezjusz nie mówił cogito, ergo sum, lecz ułożył maksymę balango, ergo sum. Niech, więc zawołanie "balanguję, więc jestem" stanie się jednym z naszych haseł.
Odkrycie genezy cogito, ergo sum skłoniło mnie do poszukiwania podobnych początków innych znamienitych maksym filozoficznych. Weźmy np. esse = percipi, czyli "istnieć to, tyle, co być spostrzeganym", zdanie pochodzące od George'a Berkeley'a. Był on biskupem anglikańskim i może, dlatego nie wypowiadał się o balandze wprost. W jego manuskryptach znalazłem jednak tezę esse = balangare, co dotykowo potwierdza, ze język łaciński był bogatszy niż dotychczas myśleliśmy. Zauważmy przy tym bardzo głęboką różnicę pomiędzy "istnieć to tyle, co być spostrzeganym" a "istnieć to tyle, co balangować". W pierwszym, egzystencja jest objaśniana pasywnie, czasownikiem w stronie biernej, jakimś "być spostrzeganym", a z drugiego aż bije aktywizm, bo balanga jest pełną aktywnością, żadnym ot takim sobie stanem rzeczy. Wszak nie miałoby sensu powiedzieć "istnieć, to tyle, co być balangowanym". Zachodzi jednak pewien istotny związek, pomiędzy byciem spostrzeganym, a nawet bardziej, byciem spostrzeganą a balangowaniem. Jest, bowiem tak, że jeśli jest się spostrzeganym lub spostrzeganą, to obecny jest ten, kto spostrzega. A nie ma balangowania bez uprzedniej przemiany spostrzegania w spostrzeżenie, czyli dostrzeżenie. Mówiąc nieco bardziej uczenie, przy balandze, forma niedokonana "spostrzegać" musi dać się zastąpić przez tryb dokonany "spostrzec". I dlatego właśnie, nie ma balang maskowych, bo nie miałyby one sensu. I tak teoria Berkeley'a, niezbyt słusznie przezywana, idealizmem subiektywnym, odsłania nam fundamentalny aspekt balangowania, jakim jest subtelne powiązanie pasywności z aktywnością.
Jak można się spodziewać rozmaite kwestie związane z balangą były podnoszone przez filozofów Oświecenia. We Francji, Condillac napisał dzieło Traktach o wrażeniach, a uczynił to pod wpływem częstego i ożywionego balangowania w paryskich salonach. Książka ta daje zarys teorii filozoficznej zwanej sensualizmem, głoszącej, że cała wiedza pochodzi od zmysłów. Pomocą w zreferowaniu rzeczonego poglądu stał się tzw. posąg Condillaca. Obrazował on rozwój ludzkiej wiedzy od stanu zerowego do pełnego w miarę dodawania kolejnych zmysłów, najpierw węchu, a potem pozostałych. Nic lepiej nie potwierdza sensualizmu od doświadczenia zdobytego przy balangowaniu, zwłaszcza, gdy chodzi o rolę smaku, wzroku i dotyku. Nic tego dziwnego, że omawiane dzieło było przeróbką innego, mianowicie rękopisu Rzecz o przyjemnych wrażeniach zmysłowych, czyli po prostu o doznaniach w trakcie balangowania. To wyjaśnia, dlaczego Condillac zaczął swe rozważania od roli powonienia jako zmysłu dającego najmniejszą wiedzę. Nie można powiedzieć, że zapachy nie mają żadnego udziału w balangowaniu, ale każdy zgodzi się, że balanga byłaby praktycznie niczym bez oczu, uszu i tego, co pozwala wyczuć niezwykłą miękkość niektórych bytów ku radości innych bytów. Związek teorii i praktyki jest rzadko tak dobrze uchwytny jak w przypadku sensualnego wymiaru balangi.
Od Oświecenia francuskiego przechodzimy do szkockiego. Głównym przedstawicielem tego drugiego był Hume, autor Traktatu o naturze ludzkiej. Już sam tytuł od razu sugeruje balangowanie, boć przecież, jak dowodziłem rok temu, natura ludzka najlepiej i najpełniej manifestuje się poprzez aktyny udział w balandze. Hume to oczywiście dostrzegł i wywiódł z balangowania naturalizm jako ogólną teorię świata, zarysowaną w pierwszej, niepublikowanej wersji Traktatu, mającej wymowny tytuł Rozważania o balandze jako naturalnym sposobie istnienia człowieka. W ogólności, naturalizm głosi apologię przyrodzonych ludzkich władz poznawczych i emocjonalnych. Nic dziwnego, że balanga dostarcza tutaj bardzo instruktywnego materiału. W samej rzeczy, skutecznie balanguje ten tylko, kto polega na swoich najzupełniej naturalnych możliwościach. Niech im zawierzy, a przebieg balangi dopełni reszty. Polskie Oświecenie też nie zaniedbywało balangi. Ot weźmy np. główne dzieło Kołłątaja Porządek fizyczno-moralny, poprzedzone tekstem o tym samym tytule, ale innej treści. Miast bardzo ogólnych rozważań o strukturze świata i skutkach tego dla moralności, Kołłątaj pokazał jak fizyczna i moralna, czyli duchowa strona balangwania układa się w harmonijną całość. Nikogo tutaj nie trzeba przekonywać, że balanga jest tej harmonii przykładem znamienitym.
W zeszłym roku pokazałem zastosowanie poglądów Kanta do problematyki balangi wskazując, że jego powiedzenie, iż rozum bez zmysłów jest pusty, zmysły bez rozumu są ślepe, jest szczególnie akuratne w odniesieniu do balangowania. Kant uchodzi za filozofa nudnego i czysto akademickiego. Nigdy się nie ożenił, zawsze o tej samej godzinie spacerował. Niewątpliwie nie był on praktykiem balangowania, ale teoretyzował na ten temat z prawdziwą znajomością rzeczy, doprawdy zadziwiającą jak na osobę, która balangę traktowała z perspektywy czystego rozumu. Mało, kto jednak wie, że główne pisarskie dokonanie Kanta, czyli Krytyka czystego rozumu, powstało na bazie jego rozważań, o czym rok temu jeszcze nie wiedziałem, o połączeniu zmysłów i rozum w jedną sposobność poznawczą przy pomocy apriorycznych form zmysłowości obecnych w czystym akcie balangowania (proszę mi wybaczyć ten język, ale kantyzmu nie da się wyłożyć bez zastosowania technicznego żargonu). Balangą ilustrował Kant swoje znane powiedzenie "niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie", wskazywał na obowiązek balangowania jako przedmiot imperatywu kategorycznego i tłumaczył, że powinność ta może być regulowana wyłącznie etycznie, a nie prawnie, ponieważ dotyczy sfery autonomicznej, a nie heteronomicznej. W każdym razie traktował balangę nie jako niepoznawalną rzecz samą w sobie (Die Balange ist keine Ding ans ich - powiadał), ale jako zjawisko w pełni dostępne poznaniu ludzkiemu i nawet wprowadził specjalny termin, mianowicie Erkenntnisbalange, czyli "balanga poznawcza" na oznaczenie szczególnie cennego sukcesu poznawczego.
Hegel doszedł do swojej dialektyki przez analizę przebiegu balangi. Tezą jest np. to, że balangowicze siedzą na przeciwko siebie, antytezą, gdy znajdą się obok siebie, a syntezą pozycja horyzontalna. Krótko mówiąc, mamy tutaj aplikacje prawa rozwoju po spirali oraz walki i jedności przeciwieństw. Nie można też pominąć wkładu młodego Marksa do naszej problematyki. Obaj z Engelsem najpierw zaproponowali hasło "Balangowicze wszystkich krajów łączcie się". Niestety zamiast pozostania przy tym i rozwinięcia ogólnej teorii rozwoju balangi z podkreśleniem balangowania jako łącznika pomiędzy ludźmi z różnych klas społecznych, nawet bardzo antagonistycznych, wymyślili hasło "Proletariusze wszystkich krajów łączcie się" i koncepcję walki klas jako motoru dziejów. Na pewno świat byłby znacznie lepszy, gdyby pozostali przy tym pierwszym, realizowanym zresztą z powodzeniem w Jastarni, przynajmniej w postaci "Balangowicze ze wszystkich stron Polski jednoczcie się", co znakomicie niwelowało różnice warstwowe i inne też.
Nietzsche oparł swoją ideę nadczłowieka na praktyce szczególnie aktywnych uczestników superbalangi, Popper zbudował model społeczeństwa otwartego na wzorcach zaczerpniętych z grupy balangującej, Hayek pisał Drogę do niewolnictwa pod wrażeniem lokalnych odwrotów od balangowania, podobnie Sartre wyjaśniał owoce wolności możnością balangowania, Russell, sam wybitny balangowicz, wiązał mądrość Zachodu z balangą, a bodaj najsłynniejsze zdanie filozoficzne XX w., mianowicie Wittgensteina "O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć" jest przeróbką "Milcz, jeśli nie balangujesz". Mam nadzieję, że podane przykłady wystarczająco ilustrują niepoślednie znaczenie balangi w dziejach filozofii.
I na sam koniec powróćmy do platońskiej Uczty. Pauzaniasz mówi tam tak:
"Bo z każdą czynnością tak się rzeczy mają: sama przez się nie jest żadna ani zła ani dobra. Ot jak to, co my teraz robimy; człowiek pije, śpiewa rozmawia; to, samo przez się, nie jest jeszcze piękne. Będzie takim dopiero zależnie od tego, jak my to robić będziemy. Bo dobrze i pięknie zrobiona rzecz dobra się staje; niedobrze zrobiona jest złą".
Takoż jest z balangą. A gdzie szukać dobrej i pięknej balangi, jak nie w Jastarni i w tym gronie?
Jan Woleński

 

galeria sztukpuk | wydarzenia | galerie | forum-teksty | recenzje | archiwum | linki | kontakt


Copyright by "SZTUK PUK" 2001 - 2005 Kraków , Ryszard Bobek, Filip Konieczny