galeria sztukpuk | wydarzenia | galerie | forum-teksty | recenzje | archiwum | linki | kontakt

 

Tekst autoryzowanego wykładu okolicznościowego autorstwa Profesora Jana Woleńskiego (ps. Szaucer), przygotowanego na okazję uroczystej promocji albumu Krzysztofa Pasierbiewicza (ps. Dzieciorób) pt. "Epopeja Helskiej Balangi - Grupa", wygłoszony po raz pierwszy na tejże promocji, w dniu 7-go sierpnia 2006r., w Domu Zdrojowym w Jastarni.

 

Jan Woleński, czyli Sznaucer
profesor zwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego
członek Polskiej Akademii Umiejętności
członek Institut International de Philosophie
przewodniczący Europejskiego Towarzystwa Filozofii Analitycznej,
które to tytuły i godności są wymienione nie gwoli ambicji osobistej, ale dla
podkreślenia rangi uroczystości celebrującej Helską Balangę, na którą to okazję poniższy adres "Analityczna filozofia balangi" został przygotowany

 

Wasza Dostojna Wysokość Kniahini,
Panie Burmistrzu i inni Ojcowie Jastarni, balangi protektorzy i oby tak pozostało,
Księże Proboszczu, któryś słusznie znalazł w balandze więcej światłości niż ciemności,
Duninie i Koniu, Wasze Magnificencje Wyższej Akademii Balangowania w Jastarni,
Dzieciorobie, którego album dał asumpt do dzisiejszego historycznego spotkania,
Licznie zebrani młodzi i najmłodsi, bo innych naturalnie nie ma, praktycy i adepci Helskiej Balangi,

Geneza tytułu niniejszego wykładu jest taka oto. W 1979 r., gdym po raz ostatni, co ze wstydem przyznaję, balangował tutaj w pełnym wymiarze czasowym, w wolnych chwilach kończyłem książkę "Z zagadnień analitycznej filozofii prawa". A lat temu 80, w dniu 31 lipca 1926, Jastarnię odwiedził profesor Kazimierz Twardowski, twórca polskiej szkoły filozofii analitycznej, zwanej lwowsko-warszawską. Fakt ten odnotował w swym dzienniku, nie wspominając jednak, czy balansował ponad wypicie herbaty. Wszelako, jak to ustaliłem w dniu dzisiejszym, wcale nie wykluczone, że nieopodal stolika profesora Twardowskiego zasiadał późniejsza pani Mieczyńska, a więc mama Dunina. Snując dalsze domysły możemy przypuścić, że tzw. zapatrzenie przyczyniło się do kształtu wybitnie analitycznego umysłu naszego przyjaciela. Proszę być spokojnymi, Szanowni Słuchacze, już więcej nie będzie mowy o sprawach czysto akademickich, aczkolwiek przed nami jest balanga jako poważny problem filozoficzny.
Pochodzenie słowa "balanga" jest bliżej nieznane. Nie znajdziemy go w słownikach języka polskiego (ani innego), ani też słownikach wyrazów obcych, encyklopediach itp. Gdy wpiszemy ten wyraz do komputera w programie automatycznie sprawdzającym pisownię, niechybnie zostanie podkreślony jako niepoprawny. Mogłoby się wydawać, że "balanga" pochodzi od rzeczownika "bal", tj. wielkiej i hucznej zabawy tanecznej. Bal może być elementem balangi, aczkolwiek prawdziwy bal jest z reguły nudnawy. Anglicy nazywają to "evening-dress dancing", co od razu pokazuje, że udział w balu wymaga stroju wieczorowego, podczas gdy na balangę każdy może przyjść ubrany, jak chce. To, że balanga jest czymś bardziej podstawowym niż bal łatwo zrozumieć, gdy weźmie się pod uwagę, że "balowanie" tak naprawdę znaczy obecnie "balangowanie", a nie udział w balu. Nawiasem mówiąc, wyraz "bal" ma swe źródło w greckim słowie ballomai, co znaczyło rzucać się, miotać. Jak zobaczymy później prawdziwe balangowanie jest bardzo dalekie od takich nieskoordynowanych i prostackich czynności.
Musimy zatem podejść do sprawy inaczej, mianowicie metodycznie i analitycznie. Bogactwo zjawiska balangą zwanego, uniemożliwia podanie krótkiej definicji tego fenomenu. Jest to zresztą całkowicie niepotrzebne, bo każdy, kto uczestniczył kiedyś w balandze, wie czym ona jest. W samej rzeczy, balangę koniecznie trzeba poznać z doświadczenia własnego, przeżyć osobiście, a nie na podstawie cudzej opowieści. W Jastarni, zwłaszcza w tym gronie, nie trzeba o tym przypominać. Podchodząc do balangi filozoficzne musimy pamiętać, że filozofia jest nauką o sprawach podstawowych we Wszechświecie, a jej celem jest zrozumienie nas samych i tego, co nas otacza. Ponieważ balanga jest rzeczą absolutnie fundamentalną, w której natura człowieka przejawia się w sposób wszechstronny i jedyny, poddam balangiczny fenomen analizie, by każdy, kto balanguje lepiej rozumiał, w czym uczestniczy i po co. Jeszcze raz zaznaczam, że filozofowanie o balandze, nie zastępuje balangowania.
Filozofia jak wszystkim wiadomo, składa się z ontologii, epistemologii i aksjologii. Pierwsza dotyczy tego, co istnieje i jak istnieje, druga mówi o poznaniu tego, co istnieje, a trzecia traktuje o wartościach, o dobru jako etyka oraz pięknie jako estetyka. Rozpatrzmy zatem po kolei problem balangi od strony ontologicznej, epistemologicznej i aksjologicznej. Na pytanie, czy balanga istnieje, kategorycznie odpowiadamy, że tak. Istnieje obiektywnie, jako wielowymiarowy kompleks kulturowy. Wszelkie dostępne źródła historyczne zaświadczają, że balanga istnieje we Wszechświecie, tak długo, jak człowiek, a może nawet wcześniej. Nie możemy powiedzieć na pewno, czy Pan Bóg utrudzony stwarzaniem przez sześć pierwszych dni, balangował balangował w dniu siódmym, aczkolwiek nie byłoby to dziwne. Musimy pozostawić ten problem teologom, podobnie jak pytanie, czy balansuje się w niebie. Bez większego ryzyka możemy przypuścić, że nie ma balangi w piekle, bo to przecież wyraźnie umniejszyłoby cierpienia potępionych, co miejsca mieć nie może. Balanga jest zaświadczona już w Raju, w każdym razie od niej zaczął się tzw. upadek człowieka. Sławna historia Adama, Ewy, węża i jabłka, nie jest niczym innym jak opisem zwyczajnej ludzkiej balangi. Znaczy to, że balanga stała się przejściem od niezbyt wyraźnego rajskiego statusu naszych prarodziców do ich prawdziwie człowieczego losu. Nazywanie tego upadkiem jest niestosowne w najwyższym stopniu. Wąż, to nie żaden podstępny gad, ale balangowy mistrz ceremonii, jakiś ówczesny Bartocha, by wspomnieć naszego nieodżałowanego przyjaciela. Balangował Noe, wielka balanga trwała w Sodomie i Gomorze, powiedzmy działo się to z niejaką przesadą, całkiem przyzwoita odbyła się w Kanie Galilejskiej, gdzie doceniono rolę wina, co nawet było okazją do zdarzenia cudownego. Nie ma poważnego źródła historycznego, w którym nie byłaby opisana jakaś balanga, a brakuje o niej wzmianki jeno w źródłach niepoważnych.
Epistemologia odróżnia poznanie doświadczalne i poznanie rozumowe. Pierwsze zowie się empirycznym, drugie racjonalnym. Z tego, co zostało powiedziane wyżej od razu wynika, że balangę poznaje się empirycznie, dokładniej rzecz mówiąc, zmysłowo. Myliłby się jednak stokrotnie ten, kto twierdziłby, że balanga jest całkowicie odseparowana od rozumu, a przeto, nieracjonalna czy zgoła irracjonalna. Wprawdzie balanga jest krystaliczną ilustracją zasady wszelkiego empiryzmu, że nie ma niczego w umyśle, czego by nie było pierwej w zmyśle, ale balangowanie nie jest chaotycznym rojowiskiem czy też wcześniej wspomnianym miotaniem się, ale stanowi rozumnie dziejący się ciąg zdarzeń, wedle naturalnego porządku rzeczy. Wszystko w balandze musi być na swoim miejscu, ludzie pogrupowani wedle płci w pary lub większe zbiorowości, słowa na początku wytworne, potem mniej, trunki, segregowane wedle mocy i potrzeb, jadło sycące, ale nie powodujące ociężałości, stroje, zdatne do szybkiego znikania, sprzęty do siedzenia, a także zajmowania z czasem pozycji bardziej horyzontalnej itd. Jasną jest rzeczą, że zaprojektowanie i przeprowadzenie należytej balangi wymaga rozumu jako przewodnika. Rzec by nawet można w stylu Immanuela Kanta, filozofa prawdziwie wielkiego: w balandze rozum bez zmysłów jest pusty, zmysły bez rozumu są ślepe. Aby balanga udała się w pełni, musi być, jak to mówią filozofowie, intersubiektywnie sprawdzalna i takoż komunikowalna. Wprawdzie jest tak, że przeżycia w ramach balangi są dla każdego z jej uczestników subiektywne i niepowtarzalne, ale byłoby rzeczą dramatyczną, gdyby balangowicze nie potrafili publicznie, czyli właśnie intersubiektywnie, sprawdzić swych doznań i wzajemnie ich sobie przekazać. Bez tego nie mogłaby np. powstać epopeja Helskiej Balangi. I o czym byłoby wtedy rozmawiać w Szklarni czy Werandzie?
I na koniec kilka słów o aksjologicznym wymiarze balangi. Tu sprawa jest prosta i oczywista. By nie używać słów nadmiernie pompatycznych i uczonych, powiem, że balanga jest wielką manifestacją ludzkiej wolności, zarówno tej od czegoś jak i tej do czegoś, a także przyrodzonej ludzkiej godności. I jaka taka jest dobra i piękna. Jest piękna po wtóre, dlatego że nie ma balangowania bez urody jej uczestników, zwłaszcza uczestniczek. Nasza Helska Balanga jest tego najlepszym przykładem, jak można to natychmiast zauważyć i dzisiejszego wieczoru. A więc Razem Wiecznie Młodzi Przyjaciele, w balangowaniu wszystkich są wszystkich cele, by strawestować narodowego wieszcza, bo jakżeby inaczej. A tym, którzy chcieliby odebrać nam balangę, oświadczamy krótko i bez ogródek "Będziemy strzec balangi, jak niepodległości, a nawet bardzie." Dziękuję za uwagę.

 

Jan Woleński

 

Również na ten temat - Roman Wysogląd - Bywam, więc opisuję (4) - Jastarnia, według pana Pasierbiewicza - recenzja albumu

galeria sztukpuk | wydarzenia | galerie | forum-teksty | recenzje | archiwum | linki | kontakt


Copyright by "SZTUK PUK" 2001 - 2005 Kraków , Ryszard Bobek, Filip Konieczny