Wywiad z Dawidem Zdobylakiem "O twórczości"

Agnieszka Stefańczyk: W 2017 roku ukończyłeś Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie w pracowni prof. Janusza Matuszewskiego oraz w pracowni dr hab. Grzegorza Wnęka. Jak studia wpłynęły na rozwój Twojej twórczości?

Dawid Zdobylak: Studia w Akademii Sztuk Pięknych na pewno rozwijają świadomość estetyczną. Może nieco gorzej jest w sprawności technicznej, na tym polu studenci uczą się sami od siebie. Wybór pracowni odpowiedniej do naszego charakteru jest bardzo ważny, ukierunkowuje naszą dalszą pracę. Wielu moich znajomych zmieniało pracownie nawet kilka razy, ja trwałem w pracowni malarstwa i rysunku i mimo pewnych wątpliwości zawsze wewnętrznie wiedziałem, że chcę zajmować się sztuką figuratywną, a pracownia profesora Matuszewskiego, dr Kasi Makieły oraz profesora Grzegorza są bardzo dobrym wyborem pedagogów. Te dwie pracownie wpłynęły na moją dbałość kompozycji i koloru.

AS: Aneks z rysunku w Twoim dyplomie był zatytułowany: ,,Rozmyślania o Bogu i człowieku". Piszesz w nim: „Moje rysunki są dla mnie prywatnymi, niekanonicznymi ikonami.” Proszę powiedz jaką rolę w Twoim malarstwie odgrywa religia?

DZ: Odgrywa rolę bardzo istotną w moim życiu. Nie jestem wobec niej bezkrytyczny i braku krytyki wobec składowych religii bardzo nie lubię. Moje kolaże mają w założeniu stawiać pytania na temat logiki i prawdziwości doktryn i dogmatów chrześcijańskich. Są to rozważania czysto filozoficzne. Podoba mi się filozofia ikony, która właściwie jest jej jedynym sensem istnienia, a jednocześnie zadaję sobie pytanie: czy nie jest to przypadkiem zasłona dla usprawiedliwienia złotego cielca? Interesuje mnie w tym relacja człowieka do istoty wyższej, to co człowiek uważa za złe i to, co myśli, że jest dobrem. Idea, że możemy pokonać swoją materialistyczną naturę.

AS: Jakich artystów możesz wymienić jako swoich mistrzów?

DZ: Jest ich bardzo wielu. Nie mam jednej zasady w ich wyborze. Lubię malarstwo dawnych mistrzów, ale nie gardzę twórcami dzisiejszymi zarówno twórcami realizmu, jak i abstrakcji. Jest to wybór dość indywidualny. Wśród sztandarowych moich wzorów na pewno pojawiłby się Holbein, mistrzowie holenderscy wśród nich Vermeer, ale także Miro. Są to twórcy, którzy swoim kunsztem i prawdziwością przekazu budzą we mnie podziw.

AS: Kim jest według Ciebie artysta?

DZ: Artystą się bywa, często na pokaz. Kiedyś myślałem, że słowo „artysta” brzmi bardzo dumnie i wzniośle. Dziś uważam, że to taki sam człowiek jak każdy inny, ma tylko inaczej nakierowane patrzenie na świat, widzi prawdy w ich wyglądzie, formie, kolorze. Stanisław Witkiewicz pisał do syna: „Nie ważne co robisz, czy malujesz wspaniałe obrazy, czy rozwozisz bułki po Zakopanem, ważne, by mieć wzniosłą duszę”. Rozumiem to jako obowiązek rozwoju każdego człowieka nie tylko artysty.

 

AS: Twoje prace są niezwykle dopracowane kompozycyjnie oraz warsztatowo. Malowane laserunkowo prace, często są pokryte werniksem. Jak długo pracujesz nad jednym obrazem?

DZ: Jestem bardzo niecierpliwy. Często niszczę obrazy, które mnie nie przekonują. Mogę się przyznać do tego, że nie umiem jeszcze w zadowalający mnie sposób ukazać pewnych prawd na płótnie za pomocą farby. Część porzucam, by wrócić do nich po jakimś dłuższym czasie. Niektóre zaczynam i kończę po kilku dniach i jestem z nich zadowolony, jednak jest to dość rzadko, Najczęściej walczę z nimi tyle ile to konieczne dla ukazania pewnej prawdy i nastroju.

AS: Niektóre z prac eksponowanych na wystawie „Melancholia” jak „Sen I” (2018), czy „Autoportret przy pracy” (2017) namalowane są na desce. Czy wybór takiego podłoża jest związane bezpośrednio ze sztuką ikon?

DZ: Nie myślałem o tym w kategorii ikony, ale jest to ciekawa koncepcja. Być może jest to przeze mnie nieświadomie zapożyczone z ikony. Czytając „Ikonostas" ojca Florenckiego zapadły mi w pamięć słowa, że ikony nie można malować na czym innym niż deska, ponieważ tak intymna relacja wymaga trwałych i twardych postaw. "Twardych" jest tutaj słowem kluczowym, chodzi dosłownie o twardość drewna.

AS: W Twoich pracach pejzażowych pojawiają się głównie drzewa w porannym lub wieczornym krajobrazie. Czy planujesz kontynuacje tego cyklu?

DZ: Tak, Chcę walczyć dalej z tym tematem, ale rozwinąć go bardziej w stronę twardszego pejzażu miejskiego z nieco surrealizującymi motywami z moich kolaży. Bierze się to z tego, że chciałbym połączyć język symboliczny z obrazem codzienności. Jak na razie wychodzi to z różnym skutkiem, ale jestem pozytywnej myśli.

AS: Twoja twórczość skupia się na trzech klasycznych tematach w malarstwie: pejzażu, martwej naturze i portretach. Czy wybór tych tematów przyszedł naturalnie, czy jest to świadome ukierunkowanie?

DZ: Maluję to, co mnie otacza, tematy przychodzą same. W malarstwie chcę poruszać pewne codzienne sytuacje, codzienną rutynę. Obrazy często przychodzą same. Podczas porannej jazdy w autobusie można zobaczyć niesamowite światło oraz kolor między zazwyczaj szarymi blokami. Oczywiście trzeba to jeszcze umieć odpowiednio sprawnie przedstawić by oddać to, co się chce.

AS: Wielokrotnie w Twoich pracach pojawia się pewna młoda kobieta. Wiem, że jest to bliska dla Ciebie osoba. Jak wygląda w Twoja praca z tak szczególnym modelem?

DZ: Niedługo będzie moją żoną. Praca to codzienne spędzanie wspólnie czasu. Podczas rozmowy czy wspólnego odpoczynku, światło w odpowiednim momencie potrafi tak paść na twarz, że objawia o niej pewną zaskakującą prawdę, której nie dostrzegłem wcześniej. Wówczas korzystam z medium fotografii ale w ograniczonym stopniu. Opieram tylko na niej poprawną konstrukcję rysunku, może też światło. Kolorystkę wyciągam z pamięci, w której mam ten pierwotny obraz, który zachwycił mnie w danej chwili. 

AS: Kiedyś napisałeś do mnie, że rysujesz codziennie. Jestem ciekawa jak wygląda jeden dzień z Twojego życia?

DZ: Każdy dzień jest nieco inny, przeciwnie do czasów studenckich, gdy było można wypracować rutynę dnia. Wracając z zajęć w Akademii siadałem przy biurku mając w głowie "Ani dnia bez kreski", malowałem lub wycinałem kolaże, mogę powiedzieć że czas pracy w domu był najintensywniejszy. Ostatnio staram się malować, gdy tylko mogę. Okres po-studyjny jest intensywny czasowo, na wszystko nie tylko na malarstwo. Dzień upływa na sprawach urzędowych, szkoleniu się w różnych sprawach, rozmawianiu z ludźmi i odpisywaniu na wiadomości związane ze sztuką. Taki dzień każdego człowieka, ale mogę powiedzieć że mimo wszystko pędzel mam w ręku przez dużą cześć dnia.

AS: Dziękuję za rozmowę.

DZ: Dziękuję.

 

Zobacz prace Dawida Zdobylaka w Galerii Sztuki ATTIS