01
O
sytuacji artystów...
Sytuacja
artysty na początku XXI wieku wydaje się
być nie do pozazdroszczenia. Żyjemy przecież
w czasach, w których artyści dochowujący
wierności pradawnym sposobom tworzenia, nie
znajdują zbyt wielu punktów oparcia dla potwierdzenia
swoich wysiłków twórczych. Niewielu artystów
może sobie pozwolić na luksus niezależności
i dystansu wobec tzw. trendów. W tej sytuacji
tracą oni ogromną część swojej energii twórczej
na uganianie się za nowością i sponsorami.
W takim stanie ducha nie jest możliwa jakakolwiek
kolejność postępowania i cierpliwa praca
nad sobą i dziełem. Można bez przesady stwierdzić,
że zewnętrzne przeszkody i wewnętrzne stłumienia
blokują malarzowi drogę do obrazu.
Być może to właśnie ten stan wewnętrznej
niestabilności powoduje niebywały rozrost
zjawiska plagiatu, który Kant, bardziej dosadnie,
nazywał małpowaniem.
Innym sposobem na przetrwanie w trudnych
czasach jest wysyłanie przez artystów do
potencjalnych sponsorów (dyrektorów banków,
kierowników galerii, szefów telefonii komórkowej)
sygnałów gotowości do odstąpienia na czas
określony, za odpowiednią opłatą, swojego
potencjału twórczego.
Oprócz tych zewnętrznych uwarunkowań, artysta
staje twarzą w twarz z destrukcyjną i nieuporządkowaną,
dość szeroko rozpowszechnioną schyłkową tendencją
w filozofii i sztuce zwaną postmodernizmem.
Postmodernizm (wyczerpanie, wielość, eklektyzm
form, uprzedzenie do metafizyki, nitscheanizm)
jest de facto filozofią "odpadków" intelektualnych.
Artyści, którzy znaleźli się pod przemożnym
wpływem idei tego ruchu, mają poczucie osaczenia
i izolacji społecznej. Próbują więc na różne
sposoby wskoczyć w sam środek problemów,
które uważają za aktualne. Robią to na dwa
sposoby: uprawiają tzw. sztukę społeczną
albo stosują strategię skandalu. Uprawianie
sztuki społecznie zaangażowanej prowadzi
do uwikłania artysty w tymczasowość pojawiających
się problemów społecznych.
Drugi nurt można podzielić na zwolenników
kloacznej wersji istnienia i wielbicieli
sado-
kiczu. Pierwsi posługują się w swych działaniach
wszelakimi wydzielinami ciała bądź fragmentami
szczątków ludzkich. Na szczęście ilość możliwych
kombinacji tymi elementami ulega szybkiemu
wyczerpaniu. Strategia skandalu też wydaje
się być strategią krótkotrwałą. Brak reakcji
publiczności, wzruszenie ramion świadczą,
że jedynym odczuciem w kontakcie z takimi
dziełami jest obojętność. A to dla artysty
spragnionego uznania, klęska i upokorzenie.
Wyznawcy maso-kiczu, którzy publicznie kaleczą
własne ciało, fotografują je w drastycznych
sytuacjach, mogą dzisiaj, zamiast zainteresowania,
wywoływać uczucie politowania.
Dziś, kiedy sztuka, niczym archaiczny potwór,
wypluwa ze swego wnętrza potoki odrażających
form i przedstawień, możemy jedynie pozazdrościć
dawnym artystom, którzy tworzyli w obrębie
wielkich religii. Mieli oni w zasięgu ręki
kanon, modlitwę, teologię obrazu świętego,
czy też buddologię thanki.
A my co mamy? Niepewność, ikonoklazm współczesny,
niemoc, brak dawnych sposobów percepcji obrazów,
niezdolność do zadawania pytań podstawowych.
Wydaje się, że artysta nowego tysiąclecia
zagubił się i odmawia udziału w poszukiwaniu
jakiejkolwiek, choćby cząstkowej prawdy.
Natomiast ochoczo bierze udział w wytwarzaniu
symulakrów (idoli), które, jak sama nazwa
nam mówi, są związane z nieautentycznym,
udawanym działaniem czyli symulacją.
Dawne twórcze poszukiwanie zakładało, że istnieje coś, co może być odnalezione,
że warto zadawać pytania podstawowe. Kto odmawia sobie takiej wewnętrznej zdolności
do stawiania trudnych pytań, sprawia, że sama sztuka omija go szerokim łukiem.
Natomiast tam, gdzie jest szczery namysł, powolny proces twórczego poszukiwania
i głębokie pragnienie odnalezienia, tam dochodzi, nieraz ku zaskoczeniu samego
artysty, do pewnej nieoczekiwanej nadwyżki. Ta nadwyżka sprawia, że w obrazie
pojawia się wymiar ikoniczny, jakaś przestrzeń dla tajemnicy. To, że tak jest,
potwierdza się w paru pracowniach malarskich w Krakowie. Tam też do późnych godzin
trwa intensywny wysiłek i twórcze poszukiwania.
Może więc sytuacja nie jest tak beznadziejna. Być może, kiedy ucichnie zgiełk
medialny, a postmodernizm porośnie trawa niepamięci, przed artystą Zachodu ponownie
staną pytania: co to jest Obraz, jakie są sposoby jego istnienia, i jakie są
sposoby jego odnalezienia?
|