Szczegóły
Mistrzowie odchodzą, ale zostają ich dzieła oraz uczniowie, którzy później sami stają się mistrzami – przynajmniej niekt.. Mistrzowie odchodzą, ale zostają ich dzieła oraz uczniowie, którzy później sami stają się mistrzami – przynajmniej niektórzy z nich. Choć „wybili się na niepodległość” i kroczą własną drogą, w ich pracach odruchowo doszukujemy się nawiązań do dorobku słynnych Nauczycieli. Niekiedy ślady owej relacji znajdujemy pod postacią czytelnej inspiracji czy nawet cytatu, a czasem musimy ich poszukać bardziej wnikliwie, niemal z lupą w ręku. Zazwyczaj też ta wyraźna początkowo nić kontynuacji staje się, wraz z indywidualnym rozwojem ucznia, coraz cieńsza, coraz bardziej pogmatwana, wreszcie całkiem zanika. I właśnie o przypadku powiązań między dwoma Mistrzami, nauczycielem i uczniem, opowiada nasza wystawa.

Jej bohaterami są Wacław Taranczewski (Mistrz-nauczyciel) i Zbysław Marek Maciejewski (Mistrz-uczeń) – dziś klasycy polskiej sztuki współczesnej. Obaj związani z Krakowem i tutejszą Akademią Sztuk Pięknych, w której spotkali się w latach 60., gdy Maciejewski studiował malarstwo w pracowni prowadzonej właśnie przez Taranczewskiego. Profesor cieszył się już wówczas na uczelni statusem legendy, zaliczany był również do najwybitniejszych polskich kolorystów – kierunku kształtowanego głównie przez tzw. kapistów (od Komitetu Paryskiego), czyli grupę artystów, którzy w latach 20. XX wielu studiowali i tworzyli we francuskiej stolicy (m.in. Jan Cybis, Józef Czapski, Artur Nacht-Samborski, Czesław Rzepiński, Zygmunt Waliszewski). Miłością do koloru trwale zaraził Taranczewskiego na początku lat 30. Tytus Czyżewski, lecz nie była to miłość ślepa – pozostał bowiem, co podkreśla wielu historyków sztuki, artystą otwartym, wciąż poszukującym nowych środków wyrazu, niejednokrotnie flirtującym z impresjonizmem, kubizmem czy nawet abstrakcjonizmem. Pozostawił bogaty i różnorodny dorobek – głównie pejzaże, portrety i martwe natury, malowane z wyrafinowaną prostotą i rzecz jasna bogatą kolorystyką.

Tym, co Maciejewski przejął od swojego Mistrza, było przede wszystkim głębokie docenienie funkcji, jaką w malarstwie czy w rysunku pełni kolor. Wpływ odebranej w czasie studiów lekcji widoczny jest w całej dojrzałej twórczości artysty. Dla porządku dodać trzeba, że duch koloryzmu przenikał wówczas głęboko mury całej krakowskiej uczelni, pozostając zresztą w polemice z dominującą w polskiej i europejskiej sztuce awangardą.

Tu jednak kończą się proste kontynuacje na linii mistrz-uczeń. Maciejewskiego niezbyt bowiem interesują estetyzujące gry z rzeczywistością, fascynuje go człowiek – jego otoczenie, uwikłanie w kulturę, konwenans i konwencję, w fizjologię i seks. Przenosi na swoje obrazy ludzką rzeczywistość, prawdę – czasem uwodzącą pięknem, ale najczęściej ukazaną od gorszej strony, nie upozowaną, pełną pęknięć i dysharmonii. Na tle dość statecznej twórczości swojego akademickiego promotora malarstwo Maciejewskiego aż kipi od emocji, których amplituda wydaje się niekiedy wykraczać poza skalę, sięgając od nastrojów sentymentalnych, pełnych miłości i ciepłej pobłażliwości dla ludzi po lodowato precyzyjną analizę czy wręcz okrucieństwo, z jakim traktuje postacie. Bohaterowie tych obrazów przedstawieni są bowiem w momencie rozluźnienia, chwilowej utraty maski, rezygnacji z pozy. Takimi, jakimi są naprawdę. „W obrazach Zbysława obecne są żądze i namiętności, ekstatyczne olśnienia i poetycka zaduma, pikanteria estetycznej delektacji pomieszana z podskórnym niepokojem, z ciemną stroną erotycznego rozbudzenia. Gdzieś, z groźnych cieni, gęstych zakamarków i soczystych połaci zieleni wydobywa się subtelny, liryczny szept człowieka pełnego uczuć i wątpliwości…” – tak przed laty pisał o twórczości Maciejewskiego Stanisław Tabisz. Jakaż szkoda, że wciąż niemal nieobecna w galeriach i salach wystawienniczych…

Tym bardziej miło nam zaprosić na ekspozycję w Galerii CENTRUM NCK. Choć nie jest to niestety pełen przegląd dorobku obu znakomitych artystów, pozwala on uchwycić charakterystyczne przecięcia i rozbieżności ich twórczości. W znacznej części prezentowane prace pochodzą bowiem z okresu, rzec można, „stykowego” – z pierwszych lat samodzielnej pracy Zbysława Marka Maciejewskiego (około 300 rysunków i grafik głównie z lat 60. i 70. XX wieku oraz nie pokazywane dotychczas unikatowe projekty scenograficzne) oraz z ostatniego okresu aktywności twórczej Wacława Taranczewskiego (24 pastele z początku lat 80. oraz dwa niezwykle cenne obrazy olejne: autoportret z lat 20. oraz portret z 1984 roku namalowany przez syna artysty – Pawła Taranczewskiego). Wszystkie prezentowane na wystawie obrazy, rysunki i grafiki Zbysława Marka Maciejewskiego oraz pastele i obrazy olejne Wacława Taranczewskiego pochodzą ze zbiorów Bronisława Nowaka i Jarosława Mudyna z Firmy ALADYN.
Więcej
Strumień wiadomości
Własne firltry
Brak filtrów własnych
Attendees (1)
Zalogowani uczestnicy
Nie znaleziono zalogowanych uczestników.
Albumy (1)
Filmy (0)
Brak załadowanych filmów.

Discussions

Unable to load tooltip content.