magazyn sztuki



Roman Wysogląd

bywam więc opisuję (47)


dotychczasowe >>>

aktualne >>>


1. Poczet Potworów krakowskich

2. Biuro podróży Pana Zimowskiego.

3. 4 czerwca 1989 roku skończył się nie tylko tak zwany komunizm

4. Bogdan Karczowski w „ Zejściu”

5. Subiektywna ocena roku 2010

6. Z sekund, niestety, nie da się złożyć wieczności.

7. Rejent w Piano Nobile

8. Garderoba w komórce, czyli rodzina państwa Madejów w komplecie

9. Cały ten sonet, czyli kilka słów o Adamie Kawie.

10. nagrody(!) i wyróżnienia

11. Poplątanie z pomieszaniem, czyli „ Histeria w sztuce” w Muzeum Sztuki Współczesnej

12. Van Gogh a grajdołek w sztuce zwany krakówkiem.

13.Wernisaż na odległość

14. W jakich okolicznościach po raz pierwszy w życiu na własne oczy zobaczyłem wybitnego artystę Kazimierza Machowinę.

15. Koń turkmeński, a sprawa polska.

16. „ Widmo wolności” według Luisa Bunuela.

17. „ To idzie młodość”

18. Pana artysty Machowiny wędrówki po kraju.

19. Nareszcie!

20. W drugiej połowie lat czterdziestych

21. Zawsze uśmiechnięty Pan Bywalec

22. Obszczymur w krakowskim, dromomieszczańskim salonie.

23. Wędrówka sławnym, krakowskim szlakiem

24. Stefan Szlachtycz

25. Cedro nad Cedrami.


Cały ten sonet, czyli kilka słów o Adamie Kawie.



  Świtało. Wstawał kolejny, wspaniały dzień w naszej z niczym niedającej się porównać Ojczyźnie.

  Było dopiero piętnaście minut po szóstej. Głos w słuchawce telefonu przypominał „ kogoś” z tak zwanego ludu, czyli zjawę z jakże już zamierzchłej przeszłości – podobno – do dzisiaj sprasowującą władzą z nadania nie wiadomo, kogo.

- Za piętnaście minut czekamy przed czymś, co kiedyś było bramą – usłyszał zaspany.

- Co znowu przeskrobałem? – Starał się przypomnień, chociaż poza lombardem i Zwisem od lat nigdzie nie bywał.

- Znowu kurwa sonety! A ostrzegamy was już, co najmniej pół wieku.

- Ale istnieje cos takiego jak wolność…

  Nie zdążył dokończyć, więc ubrał się pospiesznie, pożegnał z rodziną, której od lat nie posiadał,

  Radiowóz, którym wieziono go w nieznanym kierunku przypominał jedną z jego wysublimowanych metafor.

  Tak samo pomieszczenie, do którego został wprowadzony. Ni to Jazz Klub, ni schyłkowy Spatif.

  Na czymś, co pewnie zaraz po wyzwoleniu ( nie wiadomo tylko, od kogo lub, czego) przypominało biurko leżał Jego ostatni tomik.

- Cóż to za idiotyczny tytuł! – Zżymał się zaspany znawca, co najwyżej beretu z antenką. Jak „ to coś” może nazywać się „ Alchemia”? Czy to przypadkiem nie nazwa polskiego odpowiednika Al.-Kaidy?

  Wyjaśnienia pana Adama, iż od zarania dziejów jest to, ostatnio prawie w ogóle zaniechana forma wypowiedzi poetyckiej, że już Szekspir…

- Mamy za dużo problemów. Pijani rowerzyści, panienki, które nie chcą udawać kobiet lekkich obyczajów, kac, co najmniej, u co drugiego obywatela, niska frekwencja wyborcza, przez co możemy stracić tych marnych kilka groszy, przeciekające wały przeciwpowodziowe a wy jak na złość wyjeżdżacie z tą całkowicie niezrozumiałą „ Alchemią” Co mam z wami zrobić?

  Zaproponował najniższy wymiar kary, czyli dożywocie, więc teraz może spokojnie pisać te swoje wyśnione i wymarzone sonety.

 A władza? Poezja obchodzi ją przynajmniej jak śnieg z roku 1947, albo – na szczęście – jeszcze mniej.

  Ponieważ – na szczęście – wybitna sztuka nie dla wszystkich jest zrozumiała.

  Wydaje mi się – chciałbym się mylić, – jest tylko dla wybranych. Tylko gdzie ich znaleźć? Pewnie w Raju, w którym Adam przebywa już od dość dawna. Razem, ze swoimi sonetami.


Roman Wysogląd


home | wydarzenia | galeria sztukpuk | galerie | recenzje | forum-teksty | archiwum | linki | kontakt