galeria sztukpuk | wydarzenia | galerie | forum-teksty | recenzje | archiwum | linki | kontakt

spis treści; 1; 2; 3; 4; 5; 6; 7; 8; 8a; 9; 10; 11; 12; 13; 14; 15; 16; 17; 18; 19; 20; 21; 22;

Maciej Szybist

 

 

 

 

 

 

 



07

Tekst jako rzecz

tak oto będzie się nazywał ten zbiór poniższym zestawem zdań zapoczątkowany - nie wiem czy wszystkie odnoszą się do tego czegoś, co nazywa się sztuką oraz estetyką estetyka postmodernistyczna to doprawdy malowanie czerwonego koloru mając tylko zieloną farbę.., no ale....

  1. forma której nie ma
  2. ..."Wyzwolenie"2004-05-31 09:48
  3. no a potem ukazała się recenzja pani Joanny Targoń w Gaziecie Wyborczej...2004-06-01 18:58

 

2004-05-24 03:02

forma jest to okoliczność zaistnienia konkretnych obrazów o bliżej nieokreślonej treści

nie ma idei (platońskich, nie młodzieńczych) jest tylko mówienie, że są........; nie ma noumenów ale są (jakim "cudem"??!!) znaczenia to jest przypadek Derridy, [1] - jak to jest możliwe? to mój problem na razie wiem, że wielość i fraktalność nie jest ani proporcją ani metaforą ani tautologią (która też jest proporcją) więc jak to jest, że jednak są znaczenia? jak to jest?? ... może poprzez obrazy w ciele i umyśle (jak to ładnie napisał Hans Belting) i że innych w ogóle nie ma i nigdzie poza ciałem i umysłem nie? więc może jest jakiś język ciała, że język (naturalny) jest tylko zewnętrznym czymś, powłoką? (czary zaklęcia??) i też, w istocie jest jednym ze sposobów w jaki istnieją obrazy w ciele i umyśle... nie ma "ogólnie" i nie ma "na przykład" jest tylko "naprzykład"; nie ma już nie ma niestety i na szczęście tego świata, w którym "forma" była odwołaniem do i skierowaniem ku... tam już nic obecnie nie ma ani tam ani pod ani nad... odwołanie pozostało, ale tylko jako to jakieś konkretne puste odwołanie się do nicości... bo jeśli jest ta cała forma to tylko jako korespondencja, tylko imitacja, simulacrum, naśladowanie jakiegoś innego obrazu, który jest wizualizacją wizji... y.... ArtForum: Discipline problem: Jonathan Gilmore on Hans Belting.(Art History after Modernism)(Book Review) sztuka nie jest „głęboka” nie jest uszeregowana, nie jest odniesieniem nie jest ani w historii ani w dziejach ani w strukturze społecznej nie jest też zapośredniczeniem informacyjnym jest po heideggerowsku obecnai tak samo jak jego bycie fundamentalnie przygodna i nieszczególna (tj taka, jak cała reszta tego wszystkiego) minimalart jest przede wszystkim  odniesieniem. To najważniejsze: jest, choć być nie powinien ani nie musi, bycie przygodne a zarazem nieodwołalne........ tak, minimalart wcale nie jest sztuką to znaczy nie chce i nie jest... przesuwa granice sztuki likwidując ja...   In minimalart   this is a minimum of artpo przejściu w świat neopragmatyczny http://www.findarticles.com/cf_0/m1373/9_50

/65160654/p1/article.jhtml sztuka staje się prosta i zrozumiała, ale niewartosciowa (nie chodzi o pieniądze ale o dobro i zło ...) i nie tajemnicza zrównuje się w swojej niezgłębionej banalności z  perpetuum mobile, elektronem, fotografią grupy galaktyk, sedesem (Duchamp  i jego nieśmiertelny pisuar) i tym podobne sztuka to przedmioty, „które spotykają się na stole chirurgicznym” i takie tam dekonstrukcyjne paradoksy, które jednak utraciły wagę i ostrość ironii albowiem   się spełniły, spełniły się absolutnie i tym samym zatraciły   ową ‘rysę” czy „różnię” (to znaczy zatraciła się  >różnia i rus tak to (chyba) nazywa Derrida ) przestały być „znakiem” sztuki, która tym sposobem (że jest znakiem...)  pretendowała a raczej rozmaicie kokietowała niesztukę, zaczepiając ją na rozmaite wizualne sposoby ....ale zaczepki wobec kogoś, kto jest niewidzialny a nawet nieistniejący są bezsensowne, to tylko ekspresje swojego własnego stanu (szaleństwa)…… a kto jest nieobecny? nieobecna jest niesztuka, pozostała sama sztuka, głównie videoart … [1] i dlatego tak pisze Staszek Balbus twierdzi że Derrida bełkocze, no cóż, ‘balbus’ to po łacinie znaczy ‘jąkała’...

 

 

2004-05-31 09:48

..."Wyzwolenie" (napinane przez Wyspiańskiego a teraz przeczytane tak „jak zostało napisane” a nie tak jak powinno być odczytane, żeby dostać świadectwo dojrzałości...) to taki spektakl, który ma w sobie swoich autorów twórców i krytyków, publiczności (siedzieliśmy wszyscy w ławkach umarłej klasy Kantora..i nawet taksówkarzy, którzy rozwożą ją do domów po bankiecie premierowymi), jest spektaklem samo się stwarzającym, samo się dekonstruujacym, jest spektaklem niepotrzebującym ani teatru ani „klasy teatralnej”, ani uniwersytetu ani katedry (na Wawelu, ten obiekt do zwiedzania…) - bo to wszystko ma w sobie, swoje własne, i je tworzy, niszczy, osądza i usiłuje coś z nich mieć i otrzymuje NIC, …dając jednak coś: - wreszcie to puste miejsce, które staje się wyzwaniem i ostrzeżeniem, … jest to najbardziej wyzywający persyflaż w dziejach tej zmistyfikowanej duchowości, jaki wydała ona kiedykolwiek i który jest takim lekiem, który - jak cię nie zabije to cię uleczy (los Norwida?? los Grzegorzewskiego) a raczej, - kiedy cię zabije to cię uleczy- noc żywych trupów (z Umarłej Klasy Kantora) i jednego nadzwyczaj osamotnionego ducha z „Wymazywania” (na szczęście jednak nie zrezygnowanego, jeszcze nie.... - - tak, auslosung! bo to bardzo podobne to jest do Bernharda - bardzo podobne - dlatego ta siatka , która jest cytatem z Lupy, podobnie jak scena teatru śmierci…, całość szopki jest cytatem z Kantora - umarła klasa czyli noc żywych trupów, czyli umarła klasa... Lektura Grabowskiego? jest prosta - ale ponieważ to jest wyzwolenie a Grabowski jest również postacią w tej sztuce (polski reżyser teatralny) więc trzeba zaiste siły przebicia Jaquesa Derridy, żeby poprzez zasłonę Polaka i polskiego reżysera i dyrektora zobaczyć ten tekst i go przeczytać na głos widzomten sam problem mają „krytycy” oni też są w środku tego spektaklu, w dużej mierze to jest spektakl o nich, sms do Krystiana:Wyzwolenie jest wspaniale, jesteś użyty tam ty, Kantor i jest tak jakby napisał to Bernhard (pokazany przez was) albo Nietzsche albo W. James (i jak opisał to ST. Brzozowski); scenografia jak w "Batmanie Pronaszki" czyli mistycyzm formizmu w swojej prawdziwej funkcji... w dużej mierze to dzięki tobie ono jest możliwe …no a Hanicka (autorka scenografii) to jest istna światłość wiekuista oświetlająca te fraktale chaosu … to jedyny przejaw "woli, która się sobie przedstawia jako wiara" - piękno mistycznej sztuki to jedyny (w tym zdekonstruowanym świecie pozoró sprowadzonych do nicości) „ratunek”… to wizualna romantyczna potęga poezji, która zastąpiła wiarę...

 

 

2004-06-01 18:58

...no a potem ukazała się recenzja pani Joanny Targoń w Gaziecie Wyborczej... a teraz ten oto pasztet:Szanowna Pani Joanno; oto napisała pani w recenzji z " Wyzwolenia " przez Wyspiańskiego, wystawionego staraniem Starego Teatru przez Mikołaja Grabowskiego (któremu doradza Tadeusz Nyczek) oraz z dekoracją Barbary Hanickiej (której na (jej) szczęście nie doradza on...) takie oto zdanie: Ale ponieważ nie została stworzona silna rzeczywistość, silny punkt wyjścia, widowisko rozpada się na poszczególne sceny o niezbyt jasnej wymowie. Mamy do czynienia z jakąś konwencją. Z jakimiś schematami. Z jakimiś ludźmi, którzy tymi schematami się posługują. Ale co to za ludzie?Ma pani zupełną rację, tak, Wyzwolenie” to istotnie dość nieporadny zestaw bliżej nieokreślonych scen odnoszących się do nie wiadomo czego i odgrywanych przez bliżej nieznanych ludzi... Właśnie tak. Właśnie tak!… to zdanie, choćby nawet mimochodem wypowiedziane, jest nieomal wieszcze... bo to prawda, i to zarówno w odniesieniu do przedstawienia, jak i w odniesieniu do wyzwolenia „jako takiego” (nie ma niczego takiego jak nas uczy (raczej oducza) deMan, Derrida i Rorty, no ale nie szkodzi, oni mogą się mylić, chociaż wątpię, choćby z ego względu, że niczego pozytywnego nie twierdza oni wszak, co ich łączy a dzieli od nas... -więc nie ma żadnego oryginału, umówmy się, że to prawda)... Oryginał „Wyzwolenia” znajduje się we władaniu (i wyobraźni) zbiorowego ciała nauczycielskiego (w" narodzie" nazywa się to "świadomością narodową" patrz LPR), takiego zbiorowego Pimki (patrz Gombrowicz) poza tymi miejscami jednak czegoś takiego nie ma. A skoro nie Pimko to może Nietzsche i William James? - czytali go i Wyspiański i jego komentator i nieomal rówieśnik Stanisław Brzozowski.... Cóż powiada Nietzsche? wiele rzeczy, ale głównie to, że „wola mocy jest zarazem wolą pozoru”; na upartego, jeśli ten zbiór bliżej nieokreślonych scen nie wiadomo o czym napisanych i w jakim celu "odgrywanych" jest jednak o "czymś", to jest właśnie o tym... - A co to znaczy? Nie da się powiedzieć na pewno - bo to kwestia (dobrego) gustu.... może o tym, o co chodziło na przykład trzydzieści lat temu takiemu dzikusowi, jakim był w swoich telewizyjnych szaleństwach Goddard - to on - skoro już nie Wyspiański - mówił o tym, że kino to pokazywanie obrazów których się nie widzi, których nie da się zobaczyć, których nie wolno widzieć, których nie ma, tym samym - to czego się nie widzi to jest przeciwieństwo tego, co w oczywisty sposób jakoby się widzi...A skoro nie Goddard, to może Derrida? i jego dekonstrukcja (to też już było 30 lat temu), ci faceci właściwie wymyślili to wspólnie, w sumie czytając to samo co Wyspiański z Brzozowskim - to jest Nietzschego.... Cóż powiada Derrida? Tego się opowiedzieć nie da, ale mniej więcej to samo co pokazuje Grabowski: - że raczej widzimy nie to, na co patrzymy, że raczej nie widzimy tego, co jest, ponieważ - albo tego nie wolno widzieć, - albo też tego po prostu nie ma (?!)...Ale coś jednak jest i o coś się ten cały Wyspiański się awanturuje; co prawda tego nie osiąga i popada w rodzaj depresyjnej katatonii, ale nie on pierwszy i nie ostatni…; Inni też się tym zajmowali, na przykład; Larkin[1]; on "to" nawet nazwał - mianowicie "blind imprerss" to znaczy "ślepe znamię"...- "o czym to jest" opisał dość ładnie Richard Rorty w swojej teodycei chaosu dostępnej w polskiej wersji (doskonałe tłumaczenie Popowskiego) pt."Przygodność, ironia, solidarność"... niezależnie od tego, że nie wiadomo czym jest owo "ślepe znamię", wiadomo, że jest, ci faceci tego "dowiedli"; ich jakość tego dowodzi.... - w przedstawieniu Grabowskiego wedle Wyspiańskiego bardzo wyraźnie widać działanie i tym samym istnienie „blind impress”; pojawia się ono na końcu w widomej postaci, jego autorką jest Barbara Hanicka, było tam cały czas, ale jakoś nie zwróciła pani na to uwagi.... potoczne przysłowie powiada, że skoro nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze; w sztuce jednak nie: tam (tu?), jeśli nie wiadomo o co chodzi, to zwykle chodzi o wiarę albo o niewiare czyli o prawdę, albowiem, jak to powiedział William James "prawda to jest to, w co warto wierzyć".ppws

 

[1] Larkin, Philip (Arthur) (b. Aug. 9, 1922, Coventry, Warwickshire, Eng.--d. Dec. 2, 1985, Kingston upon Hull, Humberside), most representative and highly regarded of the poets who gave expression to a clipped, antiromantic sensibility prevalent in English verse in the 1950s.

galeria sztukpuk | wydarzenia | galerie | forum-teksty | recenzje | archiwum | linki | kontakt


Copyright by "SZTUK PUK" 2001 - 2005 Kraków , Ryszard Bobek, Filip Konieczny