Czytam
ten tekst i zastanawiam się nad wrażeniami,
jakie on wywołuje. We mnie. Oczywiście
to nic nie znaczy, a drugiej strony to
w istocie wszystko, co dostajemy od literatury-
te wrażenia wywołane przez nią " we
mnie".
>Więc jest
w nim coś z prostego okrucieństwa, jak
w opisie wojny, prześladowań jakiś, getta,
czy ja wiem, czegoś materialnego. To
właśnie od początku wydało mi się niesłychanie
niezwykłe, od pierwszego zaglądnięcia
do tego tekstu - jego całkowita nieuczuciowość,
w tym sensie, że uczucia są tu przedstawione
tak jakby były czynnościami fizycznymi,
jakby były rzeczami a nie tak, jak do
tego przyzwyczaiła nas tradycja prozy
"realistycznej" jakby były wewnętrznym
monologiem,
śpiewem myśli- to tego nie ma.
To jakiś cud, że udało ci się napisać romans pozbawiony monologu wewnętrznego:
mówiąc inaczej: wewnętrzność jest zewnętrzna; myślenie jest "robione". Jest
to zlikwidowanie pewnego sposobu "tworzenia świata". Po prostu bohaterka tak
tylko potrafi, to Jest doskonałe. Tu zapisuje się i wyłącznie świat zdarzeń
i słów, nawet wtedy, gdy chodzi o myśli.
Taka sztuczka,
może nawet całkiem poważna - sztuka.
O jest
dar natury, takie widzenie duszy poprzez
rzeczy, wynikałoby z tego, że dusza
( pojmowana właśnie jako owa nędzna "psychika" jako coś prywatnego, jako coś
wewnętrznego - tutaj nie istnieje.) Nie ma podziału na "jestem", "robię", "mówię",
oraz na "myślę", "czuję". Niezwykłe jest to wyczyszczenie osoby ludzkiej
z refleksji, sprowadzenie jej do działań i słów.
W literaturze polskiej - jak mi się wydaje - jest to droga dość rzadka, mało,
kto tak robi, mało kto tak potrafi robić, mało, kto potrafi tak całkowicie
wyeliminować ze stworzonego świata aspekt "psychiczny", na ogół panuje "liryzm"
a u ciebie nie ma go zupełnie. Liryzm to właśnie zapisywanie monologu wewnętrznego,
który kiedyś wydawał się odkryciem i wynalazkiem a stał się domeną szczególnej
grafomanii, tak mi się przynajmniej w tej chwili wydaje i jest to moja osobista
uwaga, tak ludzie na ogół nie mówią, zresztą nie wiem jak mówią.
Stąd poczucie zimna i klarownej bezwzględności tego świata, który to aspekt
jest bardzo z mojego punktu widzenia - wartościowy.
Nie ma żadnych "nastrojów" ani trybu przypuszczającego, nie ma przeskakiwania
ze sfery realności( tej jakiejś oglądanej z zewnątrz własnej realności to
też dość niezwykła sztuczka ) .To dość niezwykła wartość pisarska pokazywania
życia duchowego, sfery psychicznej i tak dalej - poprzez tylko, TYLKO słowa
i zdarzenia, dlatego tak wiele tu dialogów, co jest ogromnie rzadkie w literaturze,
dlatego tak przypomina to scenariusz filmowy, którego całą resztę wizualną
musi dorobić ktoś inny i w innym medium, nie w literaturze. Ta literata nie
"kreuje obrazu" ona referuje to, co ktoś mówi, a nie wiadomo, kim jest, jak
wygląda, w jakim jest otoczeniu, z czego składa się plan, następstwo przestrzeni.
Nie ma tu niczego poza trwającym monologiem lub dialogiem postaci, poza mową
w sensie mowy "głośnej", poza monologiem słyszalnym, nawet wtedy, kiedy nie
ma, do kogo mówić, to się mówi na głos. Czasem w zapisie imituje się "dyskurs",
czyli "monolog wewnętrzny", czyli autoreferowanie tego, jak się myśli i co
się myśl.
Chce tylko
powiedzieć, że tego wszystkiego tu nie
ma i to wszystko tu jest...
Maciej Szybist |